Canon 6D – nasz aparat na Pacyfiku | Rodzina bez granic


Rodzina Bez Granic

 podróżującarodzina

wiadomościWyspy Pacyfiku

Likes

Canon 6D – nasz aparat na Pacyfiku

canon 6d for travel photography

Od wielu, wielu lat już używam aparatów i obiektywów Canona. W dobrych, analogowych czasach, zacząłem od EOS5. Potem około 2005 roku dostałem w pracy mój pierwszy Canon 5D. I od tamtej pory używałem go zawsze i wszędzie. Ale moje bejbi ma już 10 lat i choć wciąż działa, nadeszła pora na zmiany.

Aparaty nowej generacji mają więcej światła (wyższe ISO), łatwiej też i bardziej precyzyjnie można ustawiać w ich ostrość. Pamiętam momenty, kiedy ja nie mogłem zrobić zdjęcia, a wiedziałem dobrze, że nowszym aparatem byłoby to możliwe. W którymś momencie zaczęło mnie to irytować.

Ponieważ jestem wiernym fanem Canona, postanowiłem wysłać im maila, czy na naszą podróż po Pacyfiku nie chcieliby nam wypożyczyć aparat 5D III. Odpowiedzieli: „A może by tak 6D?”, „Ok, popróbujmy”.

Co istotne, aparat 6D dysponuje pełną klatkę (nie kupiłbym lustrzanki bez pełnej klatki). Ale technicznie podobny jest do większego brata 5D III (ISO, ostrość, rozdzielczość, pełna klatka). Jednak ciało aparatu jest ciut mniejsze, lżejsze, ma inne ułożenie przycisków i trochę słabszą jakość (plastikową, mniej chroniącą).

Teraz, po paru miesiącach użytkowania i tysiącach zrobionych zdjęć, mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z… ustawiania ostrości aparatem 6D, świetnego światła (do ISO 25000!) i jakości zdjęć. Uwielbiam tę opcję wyciszenia, która sprawia, że aparat szczepcze robiąc zdjęcie (lepiej niż z 5D III). I fajne jest to, że możesz sobie wybrać menu i przystosować je do potrzeb każdego, innego dnia.

Najpierw myślałem, że wbudowany GPS to nowa i fajna opcja (szczególnie w podróży), ale doczytałem się, że GPS zużywa ¼ baterii każdego dnia, nawet wtedy, gdy aparat jest wyłączony. Puuuf, szybciutko wyłączyłem. Prąd to nieczęste zjawisko na wyspkach Pacyfiku, na których właśnie jesteśmy. No szkoda! Hej Canon, musi być jakieś lepsze rozwiązanie!

No i mam poważne problemy z pomiarem światła: zdjęcia bywają za jasne, albo za ciemne, nawet w normalnym, dziennym świetle. Nigdy nie miałem z czymś takim problemu i nie mogę znaleźć powodu i rozwiązania. Pracuję sobie na AE-Lock więc, ale to pochłania mój czas.

Różnice w układzie przycisków, pomiędzy 5D i 6D nie są duże, ale pstrykanie zdjęć w nocy i potem podglądanie ich w ciemności namiotu – nagle robi wielką różnicę, jeśli nie można łatwo znaleźć przycisku ZOOM czy DELETE. Layout 5D jest po prostu bardziej intuicyjny, tak myślę.

Zaczęliśmy też robić filmiki. Przy pomocy monopodu, zdjęcia statyczne wychodzą świetnie. Teraz, kiedy widzę dobre ujęcie, wciskam też na troszkę przycisk wideo. Ale nie znoszę w tych chwilach pracować na cyfrowym wyświetlaczu: kiedy jest jasno – nie widać nic. A kiedy ty, czy to, co filmujesz się rusza – ustawianie ostrości jest strasznie trudne. Więc filmy z SLR to chyba nie dla mnie bajka. I męczy mnie noszenie i używanie monopodu (tak swoją drogą, Anna, czy my go zgubiliśmy? jakoś go ostatnio nie widziałem).

Kiedy wrócimy do Berlina, będę miał poważną zagwozdkę: 6D czy 5D III? Moje serce należy chyba do serii 5… Ale jeśli chcecie zacząć używać pełnej klatki w podróżach – 6D jest na pewno dobrą opcją. Ja pewnie będę chciał jeszcze przetestować nowe 5D IV, które ma być niedługo w sklepach.

Tak czy siak, jednej rzeczy jestem pewien: nie ma lepszego obiektywu w podróży niż Canon 24-70 (2.8). Tyle Wam mogę powiedzieć.


Nasza książka już do kupienia!

Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »

Post a Comment

Your email is kept private. Required fields are marked *