
Ciepło, mokro i dokładnie tak, jak lubimy: ludzie, ludzie, ludzie!
Wylądowaliśmy na Pacyfiku – w królestwie Tonga! Wyszliśmy z samolotu, w ubrankach z Nowej Zelandii, i się roztopiliśmy. Ciepło, ciepło, mokro!

Zrzucamy polary, marzy nam się wskoczyć od razu w klapeczki. Ale… Tylko połowa naszego bagażu – czyli jeden plecak – doleciała z nami do Tonga. Drugi został na lotnisku w Auckland, bo panom z ochrony nie spodobała nam się nasza (pusta!) butelka na benzynę, kawałek naszej kuchenki (która zwiedziła z nami już pół świata…). Chooooolera no. Nie tylko trzeba przeżyć w drodze z lotniska bez klapek, ale wygląda na to, że nie mamy na czym gotować… Przez kilka kolejnych dni (aż kolejny samolot nie przyleci z Nowej Zelandii) nie mamy też naszego namiotu, większości ubrań i nie wiem, co tam jeszcze zostało w drugim plecaku. Bez namiotu nie bardzo mamy jak spać w namiocie – trzeba więc się rozejrzeć za planem b.
Rozglądamy się za taksówką, która mogłaby nas zabrać do jakiegoś guest house w stolicy kraju: Nukuʻalofa, ale cała ulica jest zablokowana. Dlaczego? No pewnie: król akurat przejeżdża! To właśnie były nasze pierwsze minuty w nowym kraju.

Tonga to ostatnie królestwo na Pacyfiku, którego nigdy inne siły nie dały rady przejąć. Silni i bardzo przyjaźni ludzie. A oto i kilka naszych pierwszych tongijskich spostrzeżeń:
1. Ludzie: uśmięchnięci, “malolelejujący” (“malo e lelei” – to dzień dobry po tongijsku), robiący tony zdjęć naszym/z naszymi dziećmi. Dzieci się cieszą.

2. Ubrania: tradycyjne ubrania i mundurki szkolne w różnych kolorach w zależności od szkoły – tworzą przeuroczy mix na ulicach. Tyyyyyle trzeba będzie się dowiedzieć: która spódniczka – co oznacza, w jakich szczegółach tkwią sekrety kto jest kim, jak i gdzie.

3. Muzyka: wszędzie! I tak inna od tej, którą znam! Ludzie siedzą w podwórkach, w ogródkach, na krawężniku – i grają tak po prostu: bez spinki i nadęcia, razem, spontanicznie, z przyjaciółmi czy rodziną. Już mi się podoba!



4. Świnie: biegają wolno po ulicach. Świnka Peppa i mały George, i tuzin innych, gdziekolwiek nie spojrzysz. Świetna motywacja dla naszych dziewczyn: kto znajdzie najmniejszą świnkę? kto widzi najczarniejszą?

5. Woda: nieeeeeebieściutko-zieloniuuuutka. No jak z plakatów!

6. Kościół: bardzo ważny, nie tylko przy niedzieli. Metodyści (przynajmniej 5 różnych odłamów widziałam), katolicy, wyznawcy kościoła Jezusa, adwentyści, anglikanie i wielu innych – widocznych i aktywnych. Ludzie lubią o kościele rozmawiać, wiele dla wspólnoty robić, uczestniczyć w mszach, nawet po kilka razy dziennie. Trzeba będzie się wdrożyć!

7. Deszcz: no pada jeszcze sporo. Ale to dobrze! Wielu ludzi uzależnionych jest od deszczówki: do mycia, prania, picia. Wielkie zbiorniki stoją obok każdego domu i ja wciąż się zastanawiam, jak ta woda może być czysta i nie powodować żadnych rewolucji w naszych brzuchach.

8. Czas: czas w Tonga się dla nas zatrzymał. Wszystko jest powooooolne, “może dziś, a może jutro?”, “kto wie kiedy”, “jak przestanie padać” itd. Ale staramy się wdrożyć w ten system. Nic się nie dzieje? Zdrzemnij się! Musisz w jednym miejscu przeczekać kolejne parę godzin? No nic no. Wykorzystaj ten czas i pogadaj sobie z innymi, którzy czekają. Bez pośpiechu, bez problemu. W końcu jesteśmy na wakacjach, jakoś się tego nauczymy!




And here we are.
We will tell you soon more about our Tonga adventures.

Nasza książka już do kupienia!
Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »
4 Comments
i już nie mogę się doczekać kolejnych relacji czy to po polsku czy angielsku :)
a jak mnie to cieszy!!
Tonga… Marzenie. Marzenie, które trzeba obrać jako cel, gdyż po waszych relacjach widać, że to naprawdę wspaniałe miejsce!
bardzo, bardzo inne! wrzucamy dalej!