Co rodzina – to inne zwyczaje nagościowe. Rozbieracie się przy swoich dzieciach? A przy rodzicach?
Wiadomo, że bardzo dużo wynosi się z domu. Czy rodzice i rodzeństwo mogło wchodzić do Waszej łazienki? Czy przebieranie się to był u Was temat tabu?
Mnie ostatnio Hania rozłożyła na łopatki. Kąpałyśmy się razem i w pewnym momencie spojrzała na mnie tak bardzo serio i zapytała: – No dobra, Mummy, to teraz mi powiedz, jak to jest z tym rodzeniem dzieci. Jak to dokładnie i którędy? Bo ja wciąż nie rozumiem.
No i słuszne pytanie. Ciężko to pojąć i ciężko żyć bez świadomości swojego ciała. A kto lepiej, w bardziej zrozumiałym tonie i najbardziej odpowiedniej chwili może dzieciom wytłumaczyć to i owo, niż rodzice?
U mnie w domu było całkiem swobodnie, nikt się jakoś specjalnie nie odkrywał, ale też nie zakrywał z piskiem.
U Toma było jeszcze inaczej. Wschodnie Niemcy, w których się wychował, niby są tak blisko Polski, a jednak bardzo daleko w temacie rozbierania. Tutaj nie ma opcji, żeby w przebieralniach czy prysznicach basenowych ktoś się zakrywał. Wszyscy wyskakują raźno z kostiumów i kąpielówek, i urządzają sobie pogawędki zupełnie nago. – Przepraszam, nie wiesz jak dojechać stąd najszybciej do dworca? – wielka, roznegliżowana babka stanęła nade mną, jak wycierałam sobie nogi, ostatnio podczas wizyty na basenie. Zupełnie bez skrępowania. W takich chwilach przypominają mi się durne rozmowy w polskich mediach o tym, żeby może starzy ludzie przebierali się w oddzielnych przebieralniach na basenie, bo gorszą dzieci (parę miesięcy temu pamiętam takie artykuły o którymś z warszawskich basenów).
We wschodnich Niemczech odbiór „nagości” jest tak kompletnie inny, że na początku nie było mi łatwo się przestawić. W lecie, nad większością jezior wokół Berlina, większość ludzi kąpie się nago. I nieważne czy mają 15, 30 czy 70 lat. Nie będę Wam opowiadać jakie miałam sny po moich pierwszych wizytach nad takimi jeziorami, w życiu nie widziałam tylu golasów! :) I nie mam nic przeciwko temu, choć wciąż nie potrafię sobie wyobrazić na przykład mojej klasy z liceum, która wspólnie jedzie nad jezioro i myk, wyskakuje ze spodni i sukienek.
Albo jedno z moich pierwszych spotkań z przyszłymi teściami. Wypożyczyliśmy łódkę i popłynęliśmy gdzieś na okołoberlińskie jeziora. Jak tylko odpłynęliśmy trochę od brzegu – hops, pani mama goła, pan tata goły. Nie wiedziałam, co mam o tym myśleć: czy to jakiś test? No, ale że wyglądałam przecież najlepiej z nich wszystkich, no to myk, dołączyłam do rodziny.
A to wszystko ma też przełożenie na później. Niemcy, tak kobiety, jak i mężczyźni, inną wagę niż Polacy, przykładają do nagości, ale też ogólnie do wyglądu. Naprawdę jest dla nich dużo mniej ważny. Dziewczyna z nieogolonymi nogami i letniej sukience nikogo nie dziwi. Chłopakowi może wystawać ze spodni brzuszek i wcale nie będzie tym skrępowany. Ciekawe, nie?
Nasza książka już do kupienia!
Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »
8 Comments
Ciekawe. Temat nagości Niemców obrasta w Polsce w legendy (słynne plaże nudystów, na przykład).
Ja z kolei w Turcji byłam zaskoczona, że z jednej strony jest to temat tabu (np. dziewczyna zawstydza się, kiedy spod koszulki wystaje jej przypadkiem stanik i skrzętnie go chowa), a z drugiej strony w łaźniach można poprosić obcą osobę o wyszorowanie pleców i jest ok, nikt się nie zakrywa, nie chowa, byłam jedyną osobą w majtkach. Ale znów: w hammamie kąpie się przecież osobno, a nie mężczyźni z kobietami. To doświadczanie nagości musi być ciekawe dla Turków mieszkających w Niemczech.
My byliśmy z niemiecką parą, też z Niemiec Wschodnich nad Bajkałem i poszliśmy razem do ruskiej bani (taka sauna). Było nas 4 Polaków i właśnie dwójka Niemców i bez żadnych konsultacji my pojawiliśmy się w kostiumach, a oni nago. Mocno ich to zszokowało i jak w zasadzie nie umieliśmy wyjaśnić dlaczego tak jest, to stwierdzili: „A bo wy jesteście katolikami, to rozumiemy.” Ale to wcale nie chodzi o religię, chyba po prostu takie przyzwyczajenia.
Mieszkam w Lubece, w niemczech zachodnich i tu nie jest az tak ekstremalnie, ale jak ide nad jezioro kolo domu (w samym centrum miasta, uwielbiam to moje miasto :) ) tez spotykam golasow. Ludzie przebieraja sie na lace w kostium/ kapielowki bez skrepowania i wskakuja do wody. Nawet to polubilam, no bo w koncu o co to wielkie halo?
Ja może nie na temat – ale też mieszkam w Lubece :-)))
Pozdrawiam,
też Ania ;-))
No ale, wytłumaczyłaś Hani jak to dokładnie i którędy? ;) intryguje mnie to, choć sama nie mam jeszcze dzieci, ale jak już je ‚zdobędę’ to też bym chciała, żeby były otwarte. Tylko jak z takimi maluchami rozmawiać o rodzeniu dzieci? już walić prosto z mostu, czy jeszcze coś tam wyjaśniać eufemistycznie?
To ja chyba mam tak, że dostosowuję się do okoliczności: jestem zakryta (np. głowa) tam gdzie inni są zakryci..i rozbieram się, gdy widze, że i inni są bardziej rozebrani (np. na plaży topless). A w domu-wolność!, o której zresztą pisałam a propos mieszkania z większą ilością osób.
to prawda , ze Niemcy nie robia z nagosci cyrkow .Osobiscie nie spotkalem sie z czyms takim by do sauny chcial ktos wejsc w opalaczu .W rodzinie rowniez nagosc nie jest zadnym tabu ktore skutkuje niezwrowa ciekawoscia u dzieci .
Temat „swobodnej nagości” nawet w rodzinie, to temat bardzo ciekawy. Rzeczywiście, my Polacy, odstajemy od zachodniej Europy, ale nie uważam tego za coś gorszego, jest to po prostu cecha naszej kultury. Tak jak piszesz, również nie uważam by miało to jakikolwiek związek z katolicyzmem, to kwestia obyczajów.
Kilka lat temu byłam z koleżanką w Tropical Island pod Berlinem. Nastawiłyśmy się na na siedzenie cały boży dzień w saunie, a że wyznajemy zasadę „when in Rome do as the Romans do”, to wyskoczyłyśmy ze strojów kąpielowych. Wcale nie czułyśmy się skrępowane, bo czym? Do czasu… gdy weszła do sauny grupka Polaków (w strojach kąpielowych), automatycznie poczułyśmy wstyd – bo w tym momencie znów z „Rzymian” przemieniłyśmy się w Polki, a u nas wszak publiczna nagość nie uchodzi.
Zaczęłyśmy wtedy między sobą rozmawiać po hiszpańsku, a że mówimy płynnie i bez akcentu, to nasza „zdrada narodowa” nie wyszła na jaw, a my znów się odprężyłyśmy.