Mistrzostwo świata? | Rodzina bez granic


Rodzina Bez Granic

 podróżującarodzina

myślę

Likes

Mistrzostwo świata?

Czasem wydaje mi się to wszystko najłatwiejszą i najbardziej naturalną rzeczą na świecie. Czasem myślę, że jesteśmy mistrzami świata.

Minął wrzesień. What a wrzesień! Mila zaczęła szkołę, Hania już w trzeciej klasie. Mila zaczęła też polską szkołę (raz w tygodniu), Hania w polskiej trzeciej klasie. My pracujemy, do tego mamy swoje zainteresowania. Jak wszyscy przecież.

Większość naszych znajomych nie ma dzieci. Wielu jest singlami. Też zapracowanymi i też z zainteresowaniami. – Mam milion projektów na głowie! – mówią mi czasem. I w słoneczne, wesołe dni, myślę sobie: well, wszyscy mamy tyle na głowie. A jak przyjdzie szara jesień i pędzę przemoczona w środku nocy do jeszcze otwartego supermarketu, żeby zgarnąć reklamową gazetkę, bo Hania potrzebuje jej przecież jutro na plastykę, to myślę sobie, że jednak to bycie rodzicem to nie jest tylko odpowiedzialność, ale też hardcorowe, niezwykłe logistyczne wyzwanie. I dobrze sobie z tego zdać sprawę. Bo wyjście na imprezę i poranny kac singla, nie jest tym samym, czym jest kac mamy, albo kac taty, albo kac obojga.

Ten wpis jest dla rodziców. Jednego dziecka, dwójki, a szczególnie jeszcze większej gromadki! Ale nierodzicom też chcę coś pokazać.

We wrześniu byłam na 4 zebraniach szkolnych (2dzieci 2 szkoły). Weszłam tylko do jednej rady rodziców. Dziewcyzny w ramach szkoły mają pływanie i judo (ubrania, do wzięcia na czas, papierki do podpisywania). W ramach szkoły jest też jakaś kreatywna plastyka (potrzebne kreatywne zakupy) i szkołny ogródek (tu tylko dodatkowe pranie). Do tego skrzypce w szkole muzycznej (trzeci rok próbuję Hanię zniechęcić, ale się nie daje:). Szkoła muzyczna ciągle też gdzieś występuje (odpowiednie stroje i dojazd).
Do tego dochodzi zdrowie: normalny lekarz i czasem dentysta – standard. Ale niektórym potrzebny jest jeszcze: okulista, laryngolog, logopeda. Albo wszystko to. Bo przecież fajnie, jak dziecko widzi i słyszy. No i czasem wpadną szczepionki (przed podróżami), czy ostry dyżur (bo coś). Życie towarzyskie: im bardziej towarzyskie dzieci, tym więcej urodzin do obskoczenia, nocowań i odwiedzenia popołudniami. Coraz więcej dziewczyny już robią same, ale czasem odwieźć-przywieźć trzeba, no i zapamiętać.
Dziewczyny mają też zainteresowania: Mila lubi, kiedy wydrukujemy zdjęcia, które zrobiła. Hania lubi, jak pozbieramy z nią kasztany, czy kamyki, żeby coś mogła znowu zbudować. Dodajemy życie kulturalne: czasem teatr, czasem muzeum, często koncert. – Jak wy możecie, to i my! – mówią i mają rację. A w weekendy najczęściej wyjeżdżamy. A do tego razem czytamy, gotujemy i gadamy. Wieszamy pranie i rozpakowujemy zmywarkę (możnaby w nocy, ale niech się przecież uczą!). Piszemy usprawiedliwienia do szkoły, pierzemy strój na wf, bo znów minął kolejny tydzień i lecimy w środku nocy do otwartego supermarketu, żeby zgarnąć reklamową gazetkę, bo dziecko potrzebuje jej przecież jutro na plastykę.

I każdy rodzic tak ma! Poza swoimi etatami, ubezpieczeniami, lekarzami, zainteresowaniami, przyjaciółmi, mężem czy żoną (czyli tu też wszystko mnożymy znowu razy dwa) – ma jeszcze w kalendarzu wszystko to, co wyżej opisałam. Mistrzostwo świata!

A dla tych z większą ilością dzieciaków, czy dzieciaków niepełnosprawnych (gdzie dochodzi rehabilitacja czy terapia), albo dla tych samotnych rodziców, albo w depresji, albo w innym poważnym kłopocie – dla tych wszystkich, którzy ogarniają (a skoro dzieciaki żyją i się uśmiechają – to ogarniają!) – wielkie brawa. Super jesteście. I dzięki Wam te wszystkie fajne ludki chodzą po świecie.

PS. Wpis powstał na korytarzu szkoły muzycznej. Zapomniałam książki, telefon mi padł, leje za oknem, więc nie posiedzę w parku. No to myk i wpis. Bo czasem się wszyscy za mało doceniamy!


Nasza książka już do kupienia!

Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »

Post a Comment

Your email is kept private. Required fields are marked *