Jako warszawianka, w Krakowie podkochiwałam się od zawsze. Oczywiście po cichutku, nikomu nie mówiąc. Ale, mając rodzinę, nie da się już tego kryć. Kraków lubi cała nasza czwórka. Pytanie tylko, co z fantastycznej oferty wybrać, kiedy ma się tylko dwa rodzinne dni? Chodźcie, pokażemy Wam nasz Kraków!
Wiecie, jak to jest z całą rodziną: musi być różnorodnie, aktywnie, muszą być ciekawostki, przekąski, skakanie, zadania i… czekolada. No to hop, wybraliśmy dla Was nasze ulubione:
1. Najpyszniejsze: obwarzanki!
– Kraków to tam, gdzie te kółka do jedzenia? – pytała Mila, jeszcze w samochodzie. “Kółka do jedzenia” to i tradycyjne, 700-letnie obwarzanki, i precle, i najróżniejsze bajgle z hipsterskich kawiarenek. Uwielbiamy wszystkie.
– Pani Basiu? – pytaliśmy na rynku, jedną z setek sprzedawczyń obwarzanek z przeszklonego wózka na krakowskim rynku. – A dlaczego obwarzanek to obwarzanek? – Bo się go obwarza, czyli zanurza w gorącej wodzie!
Dziś wpisane do Rejestru Chronionych Oznaczeń Geograficznych (czyli można je sprzedawać tylko lokalnie), zjadane w Krakowie w ponad 150 tysiącach sztuk dziennie, stały się symbolem miasta.
Symbolem, ale też idealną przekąską, naszym ulubionym fast foodem. Z makiem, solą, sezamem czy żółtym serem,
Pani Basia podpowiedziała nam też, jak odróżnić prawdziwego obwarzanka, od tego podrabianego. – Patrzcie na spód: jak są podłużne ślady, to dobry. Jak małe kółeczka, to lipa!
Obwarzanek to pierścień, spleciony z ciasta, trochę jak wianek. Precel to ósemka, z gładką powierzchnią. Bajgel to jeden pasek, trochę jak bułka z dziurką. Zazwyczaj przecina się go w połowie i wkłada dodatki (wszystko: od masła orzechowego po łososia).
– O, a pan mówi po niemiecku do dzieci? Wie pan co? 16 wozów z preclami jechało dla polskich żołnierzy na bitwę pod Grunwaldem! – Tom lekko się tylko uśmiecha i lecimy do kawiarni, na bajglowe śniadanie.
Wiele piekarni nocami wyrabia obwarzanki i bajgle, ale żadna z nich nie wpuszcza dzieciaków na pokazy. Szkoda! Muzeum obwarzanka, z warsztatem dla dzieci, to byłoby coś!
Gdzie zjeść obwarzanki? Wszędzie! Gdzie zjeść bajgla? Np. w Bagelmama (ul. Dajwor 10), w Restauracji Sukiennice (Rynek Główny 3) albo w Massolit Bakery & Cafe (ul. Smoleńsk 17)
2. Największa zaduma: Pracownia i Muzeum Witrażu
Kolorowe szybki, o najróżniejszych kształtach i motywach – spotykamy na każdym kroku krakowskich spacerów. Tych tradycyjnych: w Bazylice Mariackiej czy na Wawelu, ale też w wielu prywatnych kamienicach. – Ale skąd one się tu wzięły? – I jak takie coś zrobić? – pytały nasze dziewczyny. Uwielbiam motywację, którą one mi dają, w zdobywaniu wiedzy I kolejnych doświadczeń, więc wizyta w Pracowni i Muzeum Witrażu, w którym od 1902 roku powstało ponad 200 znanych krakowskich witraży, było oczywistością.
Dzieciaki zniknęły w czeluściach warsztatu, pod opieką przewodnika. My mieliśmy czas, żeby powgapiać się w witraże, wiszące w kawiarnio-poczekalni. – Ależ oni byli skupieni! – mówiła Hania o mistrzach witrażowych, którym grupa dzieciaków mogła zaglądać przez ramię. Podczas zajęć mogli też brać do ręki narzędzia, pędzle, malować witrażowe twarze, a potem samemu wyklejać pseudo-witraże. – A wiesz, że oni od lat robią to tak samo?! – A wiesz, że taka praca nad dużym witrażem to nawet kilka lat może trwać?! – słyszeliśmy do wieczora. Ogromna lekcja wytrwałości, skupienia i dokładności. Przydaje się w życiu z dzieciakami!
Gdzie? Pracownia i Muzeum Witrażu, ul. Krasińskiego 23
3. Najskoczniejsze: kolorowe schody!
Włócząc się powolnie po krakowskim Podgórzu, można natknąć się na schowane gdzieś w kąciku ulicy Tatrzańskiej: urokliwe schodki! Kolorowa instalacja, powstała parę lat temu podczas Festiwalu ArtBoom, wzrusza. Mimo tego, że od skakania, piasku, deszczu I słońca, kolory się powycierały, a z 55 cytatów, nie wszystkie da się już przeczytać – skoki po schodkach I lektura to świetny moment spaceru. No i fajny, twórczy pomysł na wykorzystanie zaniedbanej przestrzeni miasta, a takie lubimy niezależnie od szerokości geograficznej.
Są cytaty z Márqueza i cytaty z Taty Muminka, jest Korczak, ale i Włóczykij – Kluczem do doboru cytatów może być to, że w założeniu miały być pozytywne i dające do myślenia, jak kapsle z Tymbarka. Po prostu wybrałyśmy ulubionych twórców, a potem cytaty, które wpisywały się w to kryterium, a przy okazji nie były zbyt długie, bo szablony wycinałyśmy ręcznie nożykami introligatorskimi. – mówiła w wywiadzie na blogu okiemmiszy.pl Agnieszka Rola, współautorka projektu.
Codziennie schodami przechodzą setki ludzi. Nawet podczas naszego skakania, przeszło kilkanaście. Każdy z nich patrzył pod nogi i zatrzymał się choć na moment. Przeczytał zdanie i chwilkę podumał. – Moje ulubione są te na czerwonych schodkach, nie wiem, czy to przypadek – śmiał się pan Marian, 85-letni krakus, który codziennie robi sobie schodkowy spacer. – Czytałem te zdania już tyle razy. Nawet kilka książek autorów tych zdań przeczytałem.
Gdzie? Przy ul. Tatrzańskiej 5
4. Najmądrzejszy: Ogród Doświadczeń
Nigdy nie byłam dobra ani z hydrostatyki, ani z mechaniki, ani z optyki. A nasze dziewczyny te tematy dosłownie pochłonęły. Dawno nie byliśmy w aż tak kreatywnym i inspirującym do myślenia, rozumienia i próbwania, miejscu. Ogród Doświadczeń im. Stanisława Lema to sensoryczny park edukacyjny z setkami eksperymentów, który przybliżają nawet najmłodszym prawa fizyki. Uwielbiam miejsca rozwijające dla dzieciaków, a zarazem fascynujące dla rodziców.
Spacer w dziurawym labiryncie, po równi Galileusza, strzelanie z powietrznej armaty, zabawy z modelami cząsteczek wodoru czy gra na kamiennych cymbałach: no czad, kochani! A do tego, przy oglądaniu zdjęć z Ogrodu, zajrzeliśmy jeszcze raz na stronkę i jeszcze raz przeczytaliśmy sobie wszystkie wytłumaczenia i wyjaśnienia, żeby zapamiętać rezultaty poszczególnych eksperymentów na dłużej. Naprawdę dawno żadne miejsce nie zrobiło na mnie takiego wrażenia. Gdybym tylko mieszkała w Krakowie, wysyłałabym grupy przedszkolaków i uczniów – na lekcje w plenerze, a dzieciaki na imprezy urodzinowe.
Gdzie? Ogród Doświadczeń, Al. Pokoju 68
5. Najbardziej palce lizać: warsztaty czekoladowe
A po wysiłku intelektualnym, skakaniu po schodach i skupieniu nad witrażami co? Nic lepszego niż czekolada deserowa, biała, gorzka, w najróżniejszej postaci i kształcie. Nie wyobrażam sobie, żeby jakiekolwiek dziecko nie było zachwycone (nawet dorośli zaglądający przez szybkę do kawiarnio-manufaktury Circus Family przy samym kościele Mariackim byli!). Urocza pani Maria założyła im czepki na głowę, między ozdabianiem pralinek i trufli opowiedziała ciekawostki o czekoladowych tradycjach z całej Galicji, potem wspólnie ozdobiły tabliczki, a przy tym zasłodziły płynną, gorącą czekoladą.
Pani Maria potrafi na takiej tabliczce zdziałać cuda: “naczekoladować” kościół Mariacki, Sukiennice, obwarzanki, albo wyrzeźbić w wielkiej kostce czekolady… na przykład Wawel. No palce lizać, dosłownie!
Gdzie? Manufaktura Czekolady – Circus Family, przy pl. Mariackim 1
6. Najspokojniej: Kopiec Krakusa
Idealny na krótki spacer i pogapienie się z góry na Kraków. Idealny na zawody we wbiegnięciu i zjechaniu na pupie na dół. Idealny na szybkie przytulenie i na rozmowy o historii!
O tym, że to ważne miejsce na mapie miasta świadczy ponoć fakt, że okna Sali Poselskiej Wawelu wychodzą właśnie na Kopiec. Kopiec Krakusa to najstarszy kopiec w mieście i największy prehistoryczny kopiec w całej Polsce. Leży na Wzgórzu Lasoty, na 271 metrach, a teorii jego powstania jest kilka.
Są legendy o założycielu miasta: Kraku (spisane przez Jana Długosza), są fakty archeologiczne o śladach osadnictwa kultury łużyckiej, są teorie o tym, że kopiec jest monumentalnym grobowcem celtyckim. – A wy dziewczyny co myślicie? – A to nie wielki dom Hobbita? Jak w Nowej Zelandii?! – wypaliły one. No cóż, ważne jest, żeby wiedzieć, że każdy może mieć swój punkt widzenia:)
7. Najbardziej inspirujące: Żywa Pracownia
A jak rękodzieło lokalne to z kim rozmawiać? Teraz już jestem pewna: z kolektywem rzemieślników, artystów, architektów krajobrazu i muzyków, który trzyma się razem dzięki Małgorzata Warchoł i Magdalena Żyłka. To, ile dzieje się wokół Żywej Pracowni, w głowie się nie mieści. Dziewczyny, wraz z całym kolektywem, prowadzą warsztaty z różnych dziedzin tradycyjnego rzemiosła, sztuki ludowej, plastyki obrzędowej oraz etno-designu i arteterapii. Jak? Postanowiliśmy się na jedno z milionów takich spotkań wybrać! Haftowaliśmy wielkoskalową wyszywankę w geometryczne motywy haftów karpackich, malowaliśmy dzwonki, budowaliśmy eko-instrumenty z puszek, pudełek, ryżu i fasoli, a przy tym śpiewaliśmy i się do siebie uśmiechaliśmy.
Jestem pewna, że przy każdej kolejnej wizycie w Krakowie będziemy próbować wpadać do Żywej Pracowni, bo wciąż na liście rzeczy do zrobienia mamy przynajmniej plecionkarstwo i zabawki z drewna. – O, zobacz, jak wasza Hania lokalnie się wstrzeliła – śmiała się Magda. – Na jej dzwonku jest smok wawelski!
Gdzie? Info szukajcie na facebooku, bo Pracownia się przeprowadza: tutaj!
8. Najprzytulniejsze: Kocia Kawiarnia
Gorąca herbata i ciepły futrzak na kolanach? Kocia kawiarnia to przedziwne miejsce, pod którego wrażeniem jest szczególnie nasza Mila, wielbiciel kotów. To kawiarnia, ale przede wszystkim to dom dla ośmiu kotów, które szukają ciepła I domu. Tutaj mają szansę poznać swojego przyszłego opiekuna, bo tym właśnie zajmuje się fundacja Kocia Akademia, prowadząca kawiarnię.
Do kawiarni wchodzi się przez szafę, a potem jest jeszcze ciekawiej: jest regulamin zachowania przy kotach (bardzo ważne!), są kocie gadżety, a przede wszystkim są kociarze. Gdzie się nie spojrzy, tam człowiek, który ma ochotę kota chociaż musnąć po ogonie. Ludzie przynoszą karmę, zdjęcia kotów, kocie wiersze, opowiadają innym o kotach, a wieść o kociej sieci dobrych uczynków się szerzy. – Wy nie chcecie mieć kota w domu, a ja chcę chodzić do tej kawiarni! – mówiła nam Mila, która nie chciała z powrotem przejść przez szafę. I książek, które miałyśmy ze sobą, nie dało się przeczytać. Przez godzinę dziewczynki siedziały na podłodze i gapiły się na śpiące, biegające i mruczące koty.
Gdzie? Kocia Kawiarnia, ul. Krowoderska 48
Bardzo jest trudno ograniczyć się do 8 miejsc. Na liście pomysłów mieliśmy 18. Zgadniecie jakie jeszcze? A może będzie coś spoza naszej listy? Niedługo wracamy do Krakowa:)
Materiał powstał przy współpracy z Wydziałem Promocji i Turystyki UM Kraków w ramach akcji „Kraków Experience”.
Koordynacja cyklu: Bloceania.
Nasza książka już do kupienia!
Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »
10 Comments
Muzeum Lotnictwa! Jesteśmy przynajmniej dwa razy w roku. I Muzeum Inżynierii Miejskiej. Plac z foodtruckami na Wawrzyńca. Podziemia Rynku też dają radę. I spacery po Błoniach. Kopiec Kościuszki, zoo i pobliski las z kopcem, długo mogę wymieniać. Kraków daje radę. ;)
Tak – Muzeum Inżynierii Miejskiej rządzi:) A spacerując w okolicach kopców Piłsudskiego i Kościuszki można poszukać ławeczki Pana Wacława:) No i jak jesteście zafascynowani witrażami to musicie koniecznie zajrzeć do Franciszkanów, żeby zobaczyć najpiękniejszy witraż Wyspiańskiego.
napisz coś takiego o warszawie:)
O super, że trafiliście do Żywej Pracowni:)
A my rzecz jasna zapraszamy do Nowej Huty!
Świetne miejsce! Kocia Kawiarnia – super, ta godzina na podłodze mnie przekonała ;) Musimy się ponownie do Krakowa wybrać – tyle jeszcze nie widzieliśmy. My polecamy Smoczą Jamę.
Podziwiam Cię! Sama jeszcze nie mam dzieci ale jak wychodzę z siostrą i jej dziećmi nawet do sklepu to nie da się ich ogarnąć. Widać, że dobrze je wychowujesz i wspaniale pokazujesz świat! Kto by nie chciał takich rodziców! Wyobraź ich sobie za kilkadziesiąt lat, jakimi będą obytymi i pełnymi doświadczeń ludźmi.
Świetnie napisane i przepiękne zdjęcia! Do lizania polecam jeszcze najmniejszą na świecie fabrykę cukierków na Grodzkiej. A na Rynku sklep jak z dawnych lat – Wawel. Jeśli chodzi o czekoladę to mimo, że Wedel;) to warto wejść na kubeczek gorącej czekolady, bo w środku jest fajny klimat nastrój.
Ale fajnie opisany Kraków. Mieszkałam w tym mieście dziesięć lat i wydawało mi się, że wszystko o nim wiem, a tu proszę! Nigdy nie widziałam kolorowych schodów na Podgórzu, ani nie zajrzałam do Muzeum Witrażu. Muszę to nadrobić.
Super podróże, ciekawe opisane i sfotografowane. Bardzo lubię wasz blog. A byliście już na Wyspach Kanaryjskich. W wolnej chwili zapraszam na mojego bloga i na Kanary oczywiście.
Pozdrawiam
Bardzo fajnie że dzielisz się swoimi doświadczeniami, bardzo fajnie się to czyta, a jeszcze bardziej ogląda, przepiękna relacja. Po Twoim wpisie co raz bliżej mi do zwiedzenia Krakowa, ostatni raz byłam w gimnazjum czyli 12-13 lat temu, już nawet dokładnie nie pamiętam.
Mimo że mieszkam w Krk od kilku lat, nie słyszałam o ogrodzie doświadczeń, dzieki! :)
Uwialbiam Kopiec Kraka <3