10 powodów, dla których warto zabrać swoje dzieciaki do Tajlandii | Rodzina bez granic


Rodzina Bez Granic

 podróżującarodzina

Tajlandia

Likes

10 powodów, dla których warto zabrać swoje dzieciaki do Tajlandii

Tajlandia z dzieckiem

Tajlandia wydawała nam się zawsze rajem dla ciut za młodych, szalonych podróżników, Bangkok – przepełnionym turystami bałaganem, i po kilkudziesięciu odwiedzonych przez nas rodzinne krajach – nie pokładaliśmy w tej podróży wielkich nadziei. Ot, chcieliśmy wspólnie odpocząć. Zaskoczka!

Jest przynajmniej 10 powodów, dla których od powrotu, polecamy innym podróż z dziećmi właśnie w tamte strony. Posłuchajcie, dlaczego i jak:

1 Do it yourself!

Jak wygląda plantacja herbaty? Czy od zbierania ryżu bolą plecy? Jak rośnie ananas? Ile worków papryczek zbiera dziennie dziewczynka w Hani wieku?

Można jechać do Disneylandu, a można polecieć do Tajlandii i po prostu pożyć życiem innych. Bardzo wierzymy, że nasze dzieci, ale i my sami, uczymy się bardzo dużo podczas naszych podróży. Do tego oczywiście musimy być otwarci na to, co napotykamy na swojej drodze, zatrzymać auto, kiedy widzimy ludzi na polu, pobrudzić sobie stopy błotem, spocić się, nadźwigać. Ale za to, jak inaczej zjada się ryż następnego dnia, czy pije herbatę. Fajnie jest wiedzieć, skąd się bierze w naszej szklance. No i ile ktoś musiał się napracować, żeby to się mogło wydarzyć.

2: Festiwal Świateł

Oh, ile było radości, kiedy odkryliśmy, że nasz pobyt w Tajlandii zbiega się z Festiwalem Świateł! Ale, ile też było trudności, żeby zrobić odpowiednie rozeznanie, czym ten festiwal jest. Bo tak naprawdę w Tajlandii jest kilka różnych festiwali, niektóre są lokalne, niektóre są nieregularne – i bardzo trudno zdobyć wiarygodną informację.

Loi Krathong, to święto obchodzone w całej Tajlandii, podczas pełni księżyca, w dwunastym miesiącu tajskiego kalendarza, czyli zazwyczaj w listopadzie. To dosłownie „wkładanie do wody małych tratw”, najczęściej z pnia bananowca, ze świeczką, kadzidłem czy kwiatkiem. Ale też z lalkami barbie czy wafelkami. To święto świateł na wodzie: ludzie zbierają się nad rzekami i jeziorami.

Natomiast Yi Peng to festiwal ludu Lanna, zamieszkującego północną Tajlandię, obchodzony też podczas pełni, w drugim miesiącu kalendarza lanna. Tak się składa, że wypada akurat w ten sam dzień, w który wypada Loi Krathong. I tak się złożyło, że akurat w tym czasie byliśmy na północy Tajlandii. Lepiej się tego nie dało zgrać, bo Yi Peng, czyli puszczanie w powietrze papierowych latarenek to coś absolutnie niezapomnianego. Dziewczynki śpiewały piosenkę z „Zaplątanych” Disneya chyba ze dwadzieścia razy, nie spały pół nocy i teraz bez zastanowienia, na pytanie o ich najlepszą podróż, odpowiadają: Tajlandia, bo lampiony!

(bardzo różne są lampiony, które można kupić i puścić w powietrze: z metalową sztalugą, ze świeczką palącą się bardzo niedługo, albo takie banalne, ale ulegające biodegradacji i aż tak bardzo nie szkodzące środowisku)

3: Kulturowa różnorodność

Co wieś – to inna grupa etniczna! Jednym bliżej do Chin, innym do Birmy, jeszcze inni mają tradycje hinduskie. Nie spodziewaliśmy się, że w tej turystycznej i popularnej Tajlandii, na brudnych ulicach wsi – można spotkać ludzi w tradycyjnych strojach, czy choćby z ich elementami. Dobrze było odwiedzić wcześniej Instytut Badań Wysokogórskich Plemion w Chiang Mai, żeby wiedzieć na jakie elementy zwracać uwagę. Piękne kulturowe puzzle!

4: Bardzo mili ludzie

I mówimy, z pełnym przekonaniem, to po podróżowaniu w Gruzji, Iranie czy na Fidżi. Tajowie są niezwykle sympatyczni i bezproblemowi. Uśmiechnięci, pomocni, mimo braku języka. Podczas całego pobytu, ani jeden człowiek nie spojrzał na nas krzywo, ani jeden nie odmówił pomocy, kiedy pytaliśmy o drogę czy podpowiedź. Mieliśmy totalne poczucie bezpieczeństwa, a to podczas rodzinnych podróży i spania w namiocie – uczucie luksusowe!

5: Dzikie miejscówki

Kompletnie zaskoczenie! Kiedy wypożyczyliśmy samochód i wyjechaliśmy z Bangkoku, nagle mieliśmy dostęp do – miejscami bardzo dzikiej Tajlandii. Przez 4-5 zdarzało nam się nie spotkać turysty. Czegoś takiego się ani trochę nie spodziewaliśmy!

6: Dobre drogi

I tu się można śmiać. Ale po drogach Gwatemali czy Madagaskaru, gdzie mieliśmy duszę na ramieniu, czy po trzech dniach ujrzymy kiedyś asfalt – Tajlandia jest wyjątkowa. Nawet drogi, których nie mieliśmy na GPSie były równe i bez dziur, nie baliśmy się nimi jeździć nawet nocami.

7: Jedzenie

To jest akurat coś, w co uwierzy nam każdy, kto w swoim mieście tajską knajpkę. Być u źródła tych potraw – to przynamniej 5 kilogramów w górę! Jedzenie w Tajlandii jest: 1. pyszne, 2. tanie i 3. wszędzie. Mniaaaaam.

8: Parki narodowe

Parki w Tajlandii są zorganizowane na najwyższym poziomie. Bilety nie są najtańsze, ale jest pięknie, czysto i bezpiecznie. Przy większości wjazdów do parku są kempingi (na których można wypożyczyć wszystko: namiot, śpiwór, kuchenkę…) i miejsca z jedzeniem. Dla tych, co lubią, jak nie jest kompletnie dziko – świetna opcja. No i naprawdę można w nich spotkać zwierzęta, choć oczywiście nie jest to proste: nawet słonie (nie spotkaliśmy, ale ze śpiewającymi dziećmi, to co innego…:), tygrysy (jak wyżej)  czy małpki (to się udało).

9: Bangkok

Sama stolica Tajlandii: to wybuchowa, arcyciekawa mieszanka. Miasto, które odwiedza największa liczba turystów ze wszystkich miast na świecie. Miasto wszystkich narodowości i religii. Miasto bardzo biednych i bardzo bogatych. Po paru dniach boli głowa, ale kiedyś wrócimy tylko do Bangkoku!

(a skoro już jesteśmy przy Bangkoku: Tajlandia to też bardzo trudne, społeczne i polityczne, tematy, o których tutaj nie piszemy. Nie w trzy tygodnie i nie dla podróżującej europejskiej rodzinki. Ale dobrze sobie z tego zdawać sprawę. Warto więc przed wylotem, rzucić okiem na dwie świetne pozycje: książkę Urszuli Jabłońskiej „Człowiek w przystępnej cenie” i album fotograficzny Karola Grygoruka „Love you Dad„:

 

10: Ciepełko

Oh, czy nie jest cudnie z zimnego listopada czy mroźnego stycznia – wyskoczyć sobie gdzieś, żeby się nagrzać? Takich miejsc jest na świecie mnóstwo, ale do Tajlandii łatwo można dotrzeć, no i ceny są przystępne. A pływać można nie tylko w basenach, ale też w każdym jeziorku po drodze. No i najważniejsze jest to, że można grzać się razem. Tajskim słońcem, ale też rodzinnym ciepłem, być blisko. A to i ważne, i potrzebne.

Patrzę za okno i już bym posprawdzała jakieś bilety:)

 

A teraz a propos sprawdzania biletów……….

…. może byście gdzieś też polecieli się wygrzać? Mamy dla Was bilety!!! W dowolne miejsce na świecie, do którego lata linia lotnicza KLM.

My spełnialiśmy nasze tajskie marzenie, a teraz będziecie mogli i Wy spełnić Wasze:

W ramach akcji: #PodrozeMarzenKLM

**********

!!! KONKURS !!! 

Co trzeba zrobić, aby WYGRAĆ BILET LOTNICZY?

Zasady są bardzo proste:

W tym naszym wpisie ukryliśmy jedno bardzo ważne dla nas słowo. Należy odnaleźć to słowo (mała podpowiedź – szukaj koloru charakterystycznego dla KLM).

Na pozostałych 5 blogach biorących udział w akcji, zostały także umieszczone pojedyncze słowa, które należy odnaleźć:

RPA ————> loswiaheros.pl

MAURITIUS –> adamantwanderer.com

KUBA ———-> gdziewyjechac.pl

KOREA ——–> lkedzierski.com

PERU ———-> zyciejestpiekne.eu

Komplet 6 haseł oraz krótki opis Twojej Podróży Marzeń należy umieścić w formularzu, znajdującym się na specjalnej stronie => Podróże Marzeń KLM
Konkurs trwa od 19.12.2017 godz. 0:01 do 21.01. 2018 godz. 23.59

Wszystkie szczegóły konkursu, regulamin oraz formularze znajdziesz na stronie www.bloceania.pl/podrozemarzenklm.

**********

Powodzenia, a my sprawdzamy kolejne loty:)))


Nasza książka już do kupienia!

Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »

Post a Comment

Your email is kept private. Required fields are marked *