Rzuca na kolana? Jak z wakacyjnego folderu, który irytuje zimą, jeśli przegląda się go, siedząc w biurze, albo sprzątając dom? Niebieskie niebo, turkusowy ocean, palmy. Tak bardzo daleko i niedostępnie?
Tak. Ta maleńka wyspa Cangalai, jest generalnie po drugiej stronie świata od naszego domu. Można wziąć globus, przebić go długą szpilką i trafi się na Cangalai. Słońce świeci bez przerwy, a kokosów na drzewach jest więcej niż da się wypić przez rok. Pod wodą pływa rybka Nemo, a w nocy gwiazd świeci tyle, że spać się nie da.
I wiecie co? Chyba właśnie tam spędziliśmy najnudniejsze 2 dni, podczas naszego pobytu na Fidżi. Oczywiście: dobrze jest też czasem taki czas przeżyć. Uprać ciuchy, wysuszyć, pospisywać myśli, które nagromadziły się podczas ostatnich tygodni (np. w odwiedzonych wioskach). Dobrze jest pobyć tylko we 4, naprzytulać się bez skrępowania i poświęcić sobie uwagę.
Wiecie, że nie jesteśmy do końca tymi walnij-się-plackiem-na-plaży-i-nie-rób-nic podróżnikami, no i ile razy można wskakiwać do wody, ile razy można skakać z palmy, ile zamków z piasku można wybudować? My jesteśmy totalnie zakochani w ludziach, w interakcji z nimi, w życiu życiem swoim i innych, w spędzaniu prawdziwego czasu w prawdziwych miejscach. Taki raj, to (dla nas) nie jest prawdziwe życie.
Możecie spojrzeć na te zdjęcia i pomyśleć: cholera, aleeeeeż bym chciał tam być! Ale to tak daleko, tak drogo, nigdy nie uda mi się zarobić pieniędzy na takie przyjemności.
A ja myślę, że, żeby podróżować potrzeba dwóch rzeczy: pierwsza z nich to CHĘĆ. A drugą możecie sobie wybrać z tych dwóch: PIENIĄDZE albo CZAS.
Mając PIENIĄDZE, wszystko jest łatwe: kupujesz lot, potem kolejny, potem kolejny i jeszcze jeden i jesteś na fidżańskiej wysepce Cangalai. Natomiast z tym drugim może być tak: wpadasz na pomysł, potem pracujesz, pracujesz, pracujesz. Potem sprawdzasz loty, szukasz tańszego, sprawdzasz, szukasz i szukasz. Zbierasz pieniądze, nie idziesz do kina, nie kupujesz sukienki, ani samochodu. Zbierasz, szukasz lotów i w końcu kupujesz, w odpowiednim momencie. Potem lądujesz w jakimś królestwie Tonga, bez większego bagażu, łapiesz jachtostop do Fidżi, potem najtańszy, obskórny prom z wyspy na wyspę, tygodniami śpisz w namiocie, gadasz gadasz i gadasz z rybakami, aż w końcu któryś weźmie Cię swoją łodzią na wysepkę Cangalai. Da się? Tak, tylko zajmuje od cholery czasu.
I ja wcale nie wiem, czy to będzie taki raj, jak zobaczyłeś w folderze albo u nas na zdjęciu. Albo – tak jak to było z nami – może samego Ciebie to zaskoczy, że to wcale nie raj dla Ciebie? A może raj to tylko stan umysłu? :)
Nasza książka już do kupienia!
Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »
12 Comments
Ach! Ile ja wam zawdzięczam! Wertowanie stron bloga po angielsku podniosło sporo mój poziom. I za każdym razem jak tu wchodzę przyznaję „ja nauczę się i niemieckiego, znajdę mężczyznę niczym Anka, i będę najszczęśliwszą kobietą”. Bo tylko będąc sobą odbiegamy od normy.
Jeszcze razem samolotstop łapać będziemy <3
Ja nie znam za bardzo niemieckiego :))))
buziaki!
A.
RAJ to niewątpliwie stan serca! Bo „gdzie serce twoje, tam i skarb twój”, czyż nie? :)
Muszę szczerze przyznać, że nigdy nie znalazłam lepszego RAJU w podróży, niż z moją rodzinką, bliskimi czy znajomymi! Takich świetnych wspomnień nie znajdzie się w żadnym katalogu czy folderze! :D
Nie były to podróże dalekie, ale chyba najbardziej pamiętne i udane. Nieważne gdzie byliśmy, czy w bunkrach, ruinach zamków czy starych pałacykach; na spływie kajakowym, czy nad morzem (zaledwie 1,5h jazdy od domu), albo w górach (oddalonych o 600 km)! Przekonałam się też nie raz, że po ostre wrażenia nie trzeba jechać w Himalaje, wystarczy np. po sztormie lub podczas wichury pojawić się nad Bałtykiem (niewiarygodne szczęście moje, że mieszkam na Pomorzu!) i z wydm oglądać kompletnie zatopioną plażę oraz ogromne bałwany morskie :P
A swojego własnego RAJU nie trzeba przecież długo szukać, jeżeli nie ma się wygórowanych wymagań typu słońce+palmy+błękitne morze ;)
Pozdrawiam,
Marta
Wielkie dzięki za ten komentarz! Buziaki do raju!
A.
Ja wczoraj oglądałem jakąś powtórkę Makłowicza i był wprawdzie w innym miejscu (gdzieś przy Morzu Indyjskim), ale pomyślałem sobie dokładnie tak – jak ja bym chciał być tam, zamiast tu! :) Też nie jestem zwolennikiem wielogodzinnego plażingu i smażingu bo to to ja mogę choćby i na solarium porobić, ale z chęcią bym poznał ludzi, którzy tam mieszkają, ich potrawy, zwyczaje.
Witam wszystkich komentujących ten wpis. Uważam, że nie ma czegoś takiego jak raj ani na ziemi a ni po tym jak już będziemy musieli odchodzić gdzie indziej. Jak to się mówi wszędzie dobrze gdzie nas nie ma, a tak naprawdę wystarczy sysłuchać na przykład kawałka łony tytuł to wyślij sobie pocztówkę. W tym kawąłku dobitnie jest powiedziane, że tam gdzie chcemy być prawdopodobnie jest znacznie gorzej.
A mnie się wydaje, że RAJ zawsze i wszędzie trzeba zabierać ze sobą! I chodzi mi o ten RAJ w naszych sercach, czyli pogodę ducha, uśmiech i nadzieję :)
Jeśli jednak chodzi o Raj po śmierci, to jestem pewna, że on istnieje, ale ta pewność to niewątpliwie, dla każdego, kwestia wiary i światopoglądu ;)
Pozdrawiam,
Marta
Jasne, są piękne miejsca, w których możemy się czuć nieswojo. I inne, wcale nie tak piękne i tam jest cudownie. Zależy od podejścia. Zależy od towarzystwa. Od oczekiwań. Nastawienia, Choć masz rację, że to, jakich ludzi (i czy w ogóle) spotkamy na miejscu, rzutuje na odbiór. Pozdrawiamy :) trzyimy.pl
Jasne, są piękne miejsca, w których możemy się czuć nieswojo. I inne, wcale nie tak piękne i tam jest cudownie. Zależy od podejścia. Zależy od towarzystwa. Od oczekiwań. Nastawienia. Choć masz rację, że to, jakich ludzi (i czy w ogóle) spotkamy na miejscu, rzutuje na odbiór. Pozdrawiamy :) trzyimy.pl
Oj :) jak na Filipinach w moim raju :) hehehe ale tak jak wspomniała Marta raj to stan serca, które otwiera się w radości i nic więcej mu do szczęścia nie potrzeba :) Uwielbiam pooglądać i poczytać o waszych podróżach… Już może niedługo dołączymy z żoną do kręgu podróżników z dziećmi :) i będzie nas więcej :) Pozdrawiam serdecznie :)
O rany, faktycznie raj! Leżenie pdo palmami i rozgwieżdżonym niebem z ostatniego zdjęcia to jest absolutnie to, o czym teraz marzę styrana po całym dniu pracy – eh, ale naprawe poza tym że wygląda pięknie to wydaje się bardzo niedostępne. I RAJ to naprawdę najlepsze określenie, bo zdjęcia oddają piękno miejsca, które własnie jak raj wygląda. Raj na ziemii – taku mały cud. Pozdrawiam! :)
No, no, no :) Muszę przyznac, ze posiadasz naprawdę ogromny talent do pisania. Jestem pod jego wielkim wrazeniem :) Rzadko kiedy cos komentuje, ale w tym przypadku po prostu nie moglem odpuścić i piszac kolokwialnie siedziec cicho :) . Naprawde, gromkie brawa, chyle czola przed mistrzem pióra, hehe :) Mam nadzieje, ze jeszcze dlugo będziesz nas raczyć swoimi pieknymi wpisami :)