Nie mam czasu!! | Rodzina bez granic


Rodzina Bez Granic

 podróżującarodzina

myślę

Likes

Nie mam czasu!!

Berlin: Working, but not travelling with children; Photo: Anna Alboth

Berlin: Working, but not travelling with children; Photo: Anna Alboth

Ahhh krew mnie zalewa jak słyszę zdanie „nie mam czasu na podróżowanie”. Tak bym chciał czy chciała, ale nie mam czasu. Że praca, że studia, że dzieci muszą podrosnąć. Bzdura!

Bo wiesz, nie mogę wziąć urlopu. Bo wiesz, mam studia. Bo wiesz, przez następne dwa lata skupiam się na zarabianiu i spłacaniu kredytu na dom. Ok! To powiedz proszę, że ważniejsze dla Ciebie są studia czy własny dom. Ale nie mów mi, że nie masz czasu. Bo czas zawsze masz.

W takich chwilach przypomina mi się genialny tekst krakowskiego filozofa Jacka Filka. Dostałam go kiedyś na jakimś wydruku podczas warsztatów dziennikarskich z Haliną Bortnowską. Nosiłam przy sobie i czytałam wszystkim znajomym.

Przeczytajcie i Wy (do końca)!

Nie przyjadę, Mamo, nie mogę, nie mam czasu.

Nieraz mówiłem – ale jeśli mówię, że mówiłem, to nie znaczy jeszcze, że nadal nie mówię – a więc nieraz mówiłem, że nie mogę, bo czasu nie mam. Nie widziałem jednak w tym nic niewłaściwego. Czujność nasza wobec nas samych jest znikoma w porównaniu z naszą czujnością wobec bliźnich. Kiedy więc słyszę u ciebie owo „nie mogę, nie mam czasu”, wojska moje od razu gotowe są do szturmu.

Mam dom, mam wóz, lokatę mam, kobietę mam, ale czasu nie mam. Mam tytuły, mam talenty, mam ambicje, no i władzę mam, ale czasu nie mam. Mam urodę, mam swobodę, zdrowie też właściwie mam, ale czasu nie mam. Mam stosunki, mam psa, mam Mamę, a nawet wyrzuty sumienia mam, ale czasu nie mam i nie dam.

Tymczasem, owo „nie mam czasu” nie mówi prawdy. „Nie mam czasu” ma na myśli bowiem każdorazowe konkretne >>to<< i znaczy: „nie mam na >>to<< czasu”, co z kolei znaczy: „>>tamto<< uważam za ważniejsze”. Zatem: „Nie przyjadę do Ciebie, Mamo, bo nie mam czasu” znaczy: „Nie przyjadę, bo >>tamto<< uważam za ważniejsze”. Nie mam na >>to<< czasu i nie będę >>tego<< robił, bo muszę, chcę, wolę robić co innego. Słyszycie, wy wszyscy potrzebujący i oczekujący, mówię wam, nie przyjdę, nie mam czasu. Rozumiem was i dobrze rozumiem wasze wyczekiwanie, ale mówię, nie mam czasu. Zajączku, nie mogę, ale od innych pewną będziesz miał załogę.

Miłosierny Samarytanin nie ma czasu, musi pędzić. Wiesz dobrze, ile w mym sercu miłosierdzia, ale nie mam czasu. Strasznie jestem zajęty. Gdyby biblijny Samarytanin był tak jak ja zajęty albo gdyby chociaż miał zegarek, zapewne by się nie zatrzymał. Ale ty przecież wiesz, kim jestem. Jestem profesorem, seksretarzem, prezydętkiem, królem-srulem, jestem najbardziej zajętym człowiekiem pod słońcem i nie mam czasu. Muszę już pędzić. – Królik spojrzał na zegarek i popędził dalej.

Jeśli jednak nie mam czasu, to mnie nie ma. Jeśli nie mam czasu, to jestem najbardziej zajętym trupem pod słońcem, choć muszę pędzić. Bo póki jestem, to nieprawda, że „nie mam czasu”. Właśnie mam czas. To, że jestem, znaczy właśnie, że mam czas. I jeszcze trochę tego czasu będę miał. Więc nie mów, że czasu nie masz, bo to tak jakbyś umarł. To po śmierci nie będziesz miał już czasu, ani trochę. Ale teraz właśnie go masz i rozporządzasz nim. Więc odwiedź swą starą, schorowaną matkę, która chętnie wierzy w to, że naprawdę nie masz czasu, i chętnie nie wierzy w to, że tyle innych rzeczy jest dla ciebie ważniejszych.

To ty jesteś czasem. Ty, twoje życie, to właśnie dany ci czas. I co uczynisz z tym twoim życiem, tj. z tym t w o i m czasem? Nie mów choć, że go nie masz, bo to tak jakbyś siebie nie miał, jakby coś innego ciebie miało, jakbyś niewolnikiem był. – Mamo, jestem w kajdanach, nie mogę przyjechać, przykuty jestem … – No, a do czegoś ty, synku, przykuty? A kto to cię, synku, przykuł?<

Jeśli zaś „mam czas”, to co właściwie mam? Wszystko to, co „mam”, należy do mnie, jest „moje”. Jeżeli więc „mam” czas, to jest to „mój czas”. Ten czas, który miałem i ten, który mam, i ten, który będę miał – jeśli będę miał – tworzą „moje czasy”. „Moje czasy” różnią się, na przykład, od „czasów Ludwika XIV” czy od „twoich czasów” tym przede wszystkim, iż są tymi rozgałęzieniami czasu, w których ja „panuję”. Jeśli tedy mówię, że „nie mam czasu”, to jakbym dawał do zrozumienia, że oto nie znajduję się we własnym panowaniu, że oto nie panuję nad sobą, lecz opanowany jestem przez coś innego czy kogoś innego. „Nie mogę”, bo to coś czy ten ktoś mnie „nie puszcza”. Widzisz więc, że to nie moja wina, że nie przyjeżdżam.

Kiedy jednak mówię „nie mam czasu”, wcale nie wyrzekam się wolności, lecz najczęściej właśnie ją potwierdzam. „Nie mam czasu” zazwyczaj bowiem znaczy „nie chcę”. „Nie mam czasu spotkać się z tobą” znaczy więc: „nie chcę spotkać się z tobą”. Ale jak ktoś naiwny, to niech myśli, że to jakoweś siły wyższe sprawiają, że ja, biedny, czasu nie mam, i to w ząb, i to nawet w trzeci.

A czy „mam czas” nie znaczy właściwie tyle co: „jeszcze mam czas”? To „jeszcze” znaczy, że „jeszcze nie teraz”, że jeszcze mogę zwlekać, bo jeszcze mam czas, że później, później … Tak, mam czas, dużo czasu. A więc, nie przyjadę, Mamo, bowiem „mam czas”. Wczoraj, w zeszłym roku nie przyjechałem, bo nie miałem czasu, a dzisiaj, a w tym roku nie przyjeżdżam, bo mam czas, mam jeszcze czas. Oczywiście, przyjadę, kiedy będzie już „najwyższy czas”, ale wtedy właśnie już nie będę miał czasu, a więc jednak nie przyjadę. Co za pech! Co to też z tym czasem się wyprawia! Albo nie mam czasu i nie mogę, albo mam czas i jeszcze nie muszę, albo … Oj, najwyższy czas, muszę pędzić. Wybacz, Zajączku.

Człowiek jest wolny. Człowiek sam decyduje o tym, czy „ma czas” czy „nie ma czasu”, czy ma czas dla swych najbliższych czy nie ma dla nich czasu. Sam decyduje, czy ma czas dla tych, którzy go potrzebują, czy nie ma dla nich czasu. Cóż to za prymitywny determinizm kryje się za owym wyznaniem: nie mam czasu, nie mogę. Przecież to kłamstwo. Przecież to nie w wyniku jakiejś przyrodniczej konieczności nie mam czasu dla własnej matki. Nie, nie. To w wyniku mego wolnego wyboru nie mam tego czasu, to ja sam decyduję o tym, że oto „nie mam, Mamo, czasu”, a ściślej – i po cichu – że „nie mam czasu dla ciebie”.

Jeśli jednak naprawdę „nie mogę”, to nie mówię, że nie mam czasu. Jeśli, na przykład, nie mogę przyjechać do Ciebie, Mamo, bo siedzę w więzieniu, to przecież nie dlatego „nie mogę”, że czasu nie mam. Jeżeli więc mówię, że nie mogę, bo nie mam czasu, jeżeli więc niby nie mogę jedynie dlatego, że nie mam czasu, jeżeli nie ma innej przyczyny jak jedynie ta, że nie mam czasu, to znaczy, że właśnie mogę, że właśnie mógłbym, tylko nie chcę, bo wolę robić co innego. Przyjacielu, gdybym umiał wypowiedzieć to tak jasno i wyraźnie, jak jasno i wyraźnie to widzę, to nikt, komu bym to ukazał, nie mówiłby już: nie mogę, bo nie mam czasu.<

Przemądry homo oeconomicus odkrył, że czas to pieniądz. I tu pojawia się dylemat. No bo faktem jest, że jako żywo nie mam czasu, ale pieniędzy to mam sporo. Gdybym wówczas miał dla ciebie czas, to forsy miałbym teraz zapewne mniej. Tak, czas to pieniądz, ale jeżeli już czasu nie mam, a pieniędzy mam trochę więcej niż trochę, to zamiast mojego czasu, Mamo, zechciej przyjąć te trzydzieści złotników.

Czas już kończyć, czasu mało.

Tekst pochodzi z książki J. Filka „Tajna wielkość twego życia”

Świetne, co? To kto nie ma czasu na podróżowanie? Na poznawanie świata, na zwolnienie troszeczkę? Na pobycie ze sobą samym, albo z tym bliskim, albo z dzieckiem? Jak ja nie lubię wciskania kitu, szczególnie sobie samemu.


Nasza książka już do kupienia!

Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »

14 Comments

  • Przemek
    Posted grudzień 3, 2013 at 10:22 | Permalink

    So true!

    Reply
    • Mieszko
      Posted grudzień 5, 2013 at 22:04 | Permalink

      Przesłanie dobre, ale analiza semantyczna nie uwzględnia, jakby z góry wykreśla potoczne użycie zwrotu „nie mam czasu” i jego domyślne znaczenie.

      Czy jak znajomy namawia Cię do kupienia świetnej rzeczy, a Ty mówisz: „nie mam pieniędzy”, to znaczy (dla Ciebie i dla niego), że nie masz zupełnie nic? Przecież wiadomo, że chodzi o priorytety!

      Reply
  • Posted grudzień 3, 2013 at 12:24 | Permalink

    No po prostu genialnie to powiedziane jest aż mnie zainteresowała ta książka.

    Reply
  • Bartek
    Posted grudzień 3, 2013 at 12:37 | Permalink

    A jezeli nie mam czasu na podrozowanie bo sie przygotowuje do podrozy?
    Bo juz sie pogubile;)

    Reply
  • Posted grudzień 3, 2013 at 17:36 | Permalink

    genialny tekst!

    Reply
  • Posted grudzień 3, 2013 at 20:30 | Permalink

    Genialny tekst! Musze zajrzec do ksiazki!!! Ja czas mam, a przynajmniej staram sie miec!

    Reply
  • Posted grudzień 5, 2013 at 08:23 | Permalink

    No więc – jeśli taką różnicę Ci to robi – ja mam czas, ale uważam, że są rzeczy ważniejsze niż podróżowanie.

    Reply
  • Michał
    Posted grudzień 6, 2013 at 18:11 | Permalink

    „Nie mam czasu, żeby do Ciebie przyjechać, bo haruję, żeby spłacić kredyt, ale jak chcesz, Mamo, to mogę przyjechać już na stałe, a moje mieszkanie zajmie komornik.”

    Ostatni akapit mało odkrywczy, ale przynajmniej nie tak irytujący jak wszystkie poprzednie. Jak kogoś na to stać, to może wymieniać czas na pieniądze, ale wmawianie komuś, kogo nie stać, że się oszukuje, to już dorabianie faktów do tezy. I, co jeszcze bardziej mnie rozśmiesza, komuś przyszło do głowy wrzucić tekst tego filozofa w kontekście tak banalnej sprawy jak podróżowanie. Problem z cytowanego tekstu – odwiedzenie Matki – jeszcze jakoś rozumiem, ale, naprawdę, nie róbmy sobie jaj, że przegram życie, jak nie zobaczę wieży Eiffela albo nie wejdę na lodowiec na Spitsbergen.

    Tekst wysoce jednowymiarowy, ale co gorsza pisany takim pretensjonalnym tonem, jakbym słuchał Hołowni. Tak mnie zeźlił, że aż dojechałem do dołu strony, żeby napisać komentarz. Zwykle tego nie robię, bo nie mam czasu.

    Reply
    • Mateo
      Posted grudzień 6, 2013 at 20:31 | Permalink

      Tekst jest o czasie dla bliskich. A ta rodzina akurat spędza go dużo razem w trakcie podróży. I to ich świadomy życiowy wybór.
      Kredyt-sredyt, nie dla każdego jest to „must have” dzisiejszych czasów, bo inni tez biora i inaczej to już żyć się nie da? To świadomy wybór każdego człowieka, życia ciut lepiej za cenę przynoszenia co miesiac do banku w zębach nie małych pieniędzy. Na szczęście na świecie dużo różnorodności. Są i tacy co wolą obszerny metraż i tacy co wolą czuć się wolni i podróżować za tę kasę, którą musieliby na kredyt oddać. Więc nie ma co się irytować, że wybrało się to co się wybrało i na podróże teraz czasu i kasy brak, bo trzeba pracować na ratę.

      Reply
      • Michał
        Posted grudzień 6, 2013 at 21:15 | Permalink

        Można wybrać tak, można inaczej – najważniejsze, żeby zdawać sobie sprawę z konsekwencji. I tyle właściwie jest mądrego do powiedzenia w tym temacie.

        Natomiast autor/autorka tekstu próbuje mnie przekonać, że to źle, że jestem niewolnikiem własnych studiów albo pracy. Pisze: >> Ahhh krew mnie zalewa jak słyszę zdanie „nie mam czasu na podróżowanie” <<. Co za absurd! To rozumiem, że jak mi się zachce podróżować, to mam rzucić naukę/pracę i iść w tango, a potem "Panie Boże, ratuj!". Konsekwencje wyborów są ich nieodłączną częścią. Chcę mieć wykształcenie – studiuję, nie chcę – podróżuję, a potem "wybieram łopatę". Rozumiem, że autor/autorka ma dzieci – musi je z czegoś utrzymać, i raczej nie z podróżowania. Więc też jest ich niewolnikiem, nieprawdaż?

        W życiu każdy ma/powinien mieć hierarchię wartości, wyznaczyć priorytety, i potem w zależności od tego, jak ważna jest dla niego dana sprawa, tyle poświęca na nią czasu. I stąd też mówię, że "nie mam czasu", jeżeli coś wymaga ode mnie rezygnacji ze spraw ważniejszych. Czy to naprawdę takie okropne, że do moich priorytetów nie należy podróżowanie?

        "To powiedz proszę, że ważniejsze dla Ciebie są studia czy własny dom. Ale nie mów mi, że nie masz czasu." No właśnie dla mnie "nie mam czasu" oznacza, że ważniejsze są dla mnie studia czy dom, i tu jest podstawowe nieporozumienie semantyczne pomiędzy mną a autorem/autorką tekstu.

        Niezależnie od tego nie widzę nic złego w tym, że wybieram studia, żebym miał za co w przyszłości utrzymać rodzinę, czy własny dom, w którym będzie mogła mieszkać. To naprawdę fajowsko, że ktoś lubi podróżować, ale nie musi mnie do tego przekonywać w tak absurdalny sposób, jak w tym tekście.

        Reply
        • Ania
          Posted styczeń 13, 2014 at 23:33 | Permalink

          Zgadzam się ze wszystkim co napisał Michał.

          Tekst jest bzdurny. Mam zwolnić się z pracy, bo inaczej ktoś mi wypomni, że no jak to, czas masz, ale wolisz pracę niż podróżowanie. Nie, nie wolę, ale kiedy w końcu będę miała czas, to chcę mieć ZA CO podróżować. Tekst pisała chyba osoba totalnie oderwana od rzeczywistości.

          Reply
          • Ewa
            Posted styczeń 25, 2014 at 12:04 | Permalink

            Ania, Michał, wydaje mi się, że jednak bardzo jednostronnie podeszliście do tego tekstu.
            Przeczytajcie pierwszy akapit: „Ahhh krew mnie zalewa jak słyszę zdanie „nie mam czasu na podróżowanie”. Tak bym chciał czy chciała, ale nie mam czasu. Że praca, że studia, że dzieci muszą podrosnąć. Bzdura!”. Artykuł jest o tych co to mówią jak bardzo by chcieli, ale niespełnianie tego tłumaczą brakiem czasu. Praca na etat zakłada 20 albo 26 dni urlopu rocznie, które można wykorzystać na podróżowanie (jeśli tak bardzo ktoś chce jak twierdzi) albo na cokolwiek innego co bardzo chcemy. Studia? Studiując mamy 2-3 miesiące wakacji (no chyba, że ktoś tak „bardzo” chciał, że aż zalicza same poprawki).
            Ten tekst nie jest o tym, że każdy powinien podróżować i że każdy o podróżowaniu musi marzyć. Tekst jest o tym, że niektórzy twierdzą, że bardzo chcą a tego nie robią znajdując bzdurne wytłumaczenie, okłamując samych siebie.

  • Joanna
    Posted luty 10, 2014 at 22:07 | Permalink

    A ja ten tekst w ogole jakos tak nie odnioslam do braku czasu na podrozowanie ale na brak czasu na cokolwiek brak czasu z reguly. Znam mnostwo osob ktore wykrecaja sie od bardzo wielu aktywnosci i spraw brakiem czasu od zwyklego nie posprzatalem lazienki bo nie mam czasu po nie chodze na silownie bo nie mam czasu nie czytam ksiazek bo nie mam czasu nie ogladam filmow bo nie mam czasu. Zygam juz tym zdaniem czemu po prostu nikt nie powie ze im sie nie chce. Ze woleli polezec na kanapie przed kompem bo byli zmeczeni po pracy ze przegadali caly wieczor z dziewczyna/chlopakiem mezem narzeczona ze im sie nie chcialo. Mam czas na to na co chcemy miec czas albo po prostu jestesmy zbyt leniwi by cokolwiek robic. Wiec kiedy ja slysze po raz kolejny ze nie ma czasu to mi sie po prostu nie chce kolejny raz poruszac tego czy owego tematu

    Reply
  • Posted wrzesień 13, 2014 at 17:51 | Permalink

    Dziękuję Ci za tego bloga, jest dla mnie wielką inspiracją!

    Często czytam blogi podróżnicze, i choć na razie bardzo mało podróżowałam, i póki co ważne są dla mnie studia, to często znajduję chwilę na oderwanie się od szarej rzeczywistości i spełnianie marzeń! Tym sposobem na przykład zdecydowałam się na urlop dziekański i pół roku na uniwersytecie ludowym w Danii (studiuję skandynawistykę, więc ta cudowna przygoda jest dla mnie przy okazji możliwością poszerzenia kompetencji)! Wiele osób z rodziny mówiło, że głupio robię, że „stracę” rok studiów…a ja pomyślałam – czymże jest rok w porównaniu ze spełnianiem marzeń? I czy jest to rzeczywiście rok stracony? Bynajmniej.

    Zapraszam Cię też na mojego bloga, na którym umieszczam ostatnio relacje z mojego pobytu w Danii, może Cię zainteresuje?
    http://www.logikadzemika.blogspot.com
    Myślę, że wspomnę o Twoim blogu w kolejnej notce, albowiem natchnął mnie bardzo pozytywnie Twój post :))

    A w głębi serca marzy mi się jeszcze znaleźć kogoś, kto by mi pomagał spełniać te marzenia o podróżach i „rodzinie bez granic”… dziękuję Ci za ten promyk uśmiechu na dziś i pozdrawiam ciepło z Danii :)

    Reply

Post a Comment

Your email is kept private. Required fields are marked *