
Wiecie, o co często jestem pytana na spotkaniach? O zabawy dla dzieci w podróży, albo o dobry sprej dziecięcy przeciwkomarowy. A wiecie o co Tom jest pytany? O ubezpieczenie w podróży. Albo o namiot, z którym podróżujemy. A ostatnio usłyszałam: „kurcze, to pewnie ciężko z dwójką dzieci tak bez przerwy bez przedszkola, bo Tom to pewnie prowadzi auto i robi zdjęcia?”.
Jasne, że mamy w naszej rodzinie jakiś podział obowiązków. Że jedno robi prawie zawsze robi x, a drugie y. Hmm, np. ja nigdy nie reperuje rowerów. Kopletnie się na tym nie znam i strasznie mnie to nudzi. Tom natomiast to uwielbia. Więc czemu miałabym siedzieć w piwnicy i się denerwować? Albo: rozpalanie ogniska. Jemu zajmuje to wieczność, a ja jestem mistrzynią. Jednak bardzo, bardzo dużo robimy razem, albo na zmianę, po równo. W szczególności spraw związanych z dziećmi.
Jakoś nie wyobrażam sobie, że zabawy, usypianie czy czesanie włosów – to tylko moje obowiązki. Wspólne dzieci – wspólne zajęcia. I choć wiele moich przyjaciółek i znajomych mówi tak samo, ostatnio zaobserwowałam, że mówią tak głośno, ale całemu światu wysyłają sygnał: „to nasze wspólne obowiązki, ale ja to robię lepiej”. Fajnie, że mąż idzie z dzieciakami na spacer, ale „znowu im źle szaliki pozakładał!” Fajnie, że zrobił kucyki, ale „ale śmieszne te krzywe tatusiowe kucyki”. Fajnie, że zostaje z dziećmi, kiedy idę sobie robić coś mojego, ale „musisz mi obiecać, że będziesz uważał, żeby mała nie spadała ze schodów”. Serio?!? Zostawiasz Wasze dziecko z jego ojcem i mówisz mu, co ma z nim robić? Albo masz wątpliwości, czy dobrze zadba o (Wasze, ale też JEGO) dziecko?
Jakoś w takich chwilach bardzo rozumiem tatusiów. Ja też, jak mi ktoś mówi bądź pokazuje, że coś robię tak sobie, a na pewno gorzej niż on – od razu chętnie mu to odstępuję. A niech sobie robi!
Tak więc: nie, nie jest mi ciężko z dwójką dzieci bez przerwy w podróży, bo ich fantastycznie fantastyczny tata jest razem z nami. Tak, wiem, jakie mamy ubezpieczenie i jaki namiot kupiliśmy. I z jakiego materiału, i dlaczego. A Tom jest świetny we wszelkich zabawach i pleceniu warkoczy też.
Aha. A nawet jeśli myślę, że lepiej mi idzie pakowanie dziewczęcych skarpetek i sukienek na wyjazd, ale zrobi to Tom (bo ja np. poszłam na piwo), to zrobię wszystko, żeby się nie zdenerwować, kiedy w podróży okaże się, że czegoś zapomniał. Przecież to tylko skarpetki!
PS. Tu w takiej ekh ekh tatusiowej roli :))

Nasza książka już do kupienia!
Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »
23 Comments
Podejście, o którym piszesz, to ,,tata nie da rady” dzieli niestety wiele mam, które znam. Nie wiem jakie są jego przyczyny, ale widzę, jak same dodają sobie wiele obowiązków i kończy się na zwyczajnym przemęczeniu. A skąd to się bierze? Nie mam pojęcia. Może z wszechobecnych w mediach wzorców ,,mamy idealnej”? W każdym razie z doświadczenia wiem, że dobry kontakt, niezakłócany ciągle radami kogoś, kto wie najlepiej, wart jest poświęcenia niejednej pary skarpetek;) Pozdrawiam z Patagonii:)
buzka do Patagonii! od mocno-nieidealnej mamy :)
Właśnie to: nie ten szalik, krzywe coś tam, ubrania nie pasują do siebie (wg gustu mamy). Zawsze mnie to bawi, ale nie dziwi, że powoduje niepewność i wycofanie.
Jedyne co wyjaśniłam mężowi to jak się zakłada rajstopy (gdzie przód gdzie tył), po tym jak z rozbawieniem zauważyłam, że nie wiedział. Stwierdziłam, że skoro mamy dwie małe córeczki to informacja mu się przyda;). Poza tym ja też się od niego dużo uczę-wiele z tych drobiazgów wie lepiej ode mnie…
Haha, tak, z rajstopami nie jest łatwo :) Pozdrowienia!
Niektórym ludziom nadal się wydaje, że mamy są tylko do wychowywania dzieci a tatusiowie od zarabiania, dbania o byt finansowy i tak dalej. Do świadomości ludzi nie dociera, że są rodziny, gdzie obowiązki są wykonywane zamiennie albo nawet wspólnie. Moim zdaniem takim model rodziny jest o wiele lepszy bo nie przenosi niepotrzebnych stereotypów na przyszłe pokolenia, które rosną już bardziej świadome i samodzielne.
tak! dzięki za komentarz!
Czesc :) Sledze Twojego bloga od dluzszego już czasu i szczerze muszę Ci powiedziec, ze jest naprawdę swietny :) Szkoda, ze nowe wpisy pojawiaja się niestety rzadko, no ale mam nadzieje, ze niedlugo to się zmieni :) Naprawde, pisz więcej, bo robisz to bardzo dobrze, rzadko kto posiada tak niezmiernie wielki talent do pisania jak Ty, pozdrawiam :)
Dobrze prawi, polać mu!
Czekam z niecierpliwością też na książkę o Majach. Jak też i na ewentualnie na jakiś inny temat ;).
Jejku jak miło! Az zaraz siądę i coś napiszę!!
„Jednak bardzo, bardzo dużo robimy razem, albo na zmianę, po równo.”
Accepted 100% :)
Nasze dzieci, nasze sprawy, nasze życie. MY :)
Jeżeli w sposób wolny decydujemy się na bycie razem to dobrze być konsekwentnym.
Lubię do Was zaglądać :)
a ja lubię takie komentarze! hej! :)
Ja całe szczęście, nie traktuję taty mojej córci jako „gorszego” rodzica, który to nie zajmie się należycie naszym potomstwem. Ale rzeczywiście, sporo kobiet podchodzi do kwestii w ten sposób, że tylko one potrafią dzieckiem zająć się odpowiedni sposób… No jak mamy nie dopuszczają tatusiów do np. kąpieli to nie dziwię się potem, że jak już uda tym drugim dopchać się do wanienki, to początkowo idzie im to nie poradnie. Ale przecież my (kobiety) z umiejętnością kąpania dzieciaków się nie urodziłyśmy.
właśnie właśnie właśnie!
Pewnie takie podejscie kobiet wynika z tego, że maja konkretne czynnoscie wypracowane a innym pewnie bedzie to szło wolniej i mniej poradnie. Dlatego czesto to mamy robia wiele…ja staram sie męża angazowac we wszystko, ale przez to ze jestem z dziecmi ciagle w domu one chca wszystko tylko ze mna…wiec tatus nawet jak chce i moze to czasami nie może ;)
Moje też często chcą, żebym to ja coś robiła (bo np. czeszę je bardziej delikatnie). Ale ja się nie daję – niech się tatuś uczy czesać delikatnie :))
Super podejście. Tatusiowie zwykle obie znakomicie radzą. Oczywiście, ze jeden jest lepszy z gotowania a inny w ćwiczeniach cierpliwości ale zwykle wszyscy wychodzą cało z wydarzeń dnia :)
No pewka!
Lepiej pozwolić czasem tacie zrobić coś po swojemu, żeby następnym razem mógł zrobić to lepiej i żeby w ogóle miał na to ochotę. Najgorzej to wszystko robić samemu – bo ja wiem najlepiej, ja to zrobię najlepiej. Wtedy nie możemy się dziwić, że mąż lub partner siedzi na kanapie i popija piwko. Wysłałyśmy mu jawny sygnał, że do innych rzeczy się nie nadaje.
Amen :)
Swietny wpis :) Naprawde podzielam Twoje zdanie co do większości tresci, które umieszczasz na swoim blogu, pewnie to właśnie z tego powodu tak często zagladam tutaj, na Twojego bloga :) Swietnie piszesz, naprawdę masz wielki talent, mam nadzieje, ze niedlugo będziesz o wiele bardziej znany, należy Ci się to :)
Haha, nie muszę być znana :) Ale bardzo dziękuję za komplement!
ooo, baaardzo mądre słowa!
dzięki! :)
Ja często mowie mojemu mężowi:Kochanie kto robi najlepszy omlet na świecie. ? I śniadanie z głowy haha