Każdego dnia zrobić coś nowego? No to może skok na bungee z 47-metrowego mostku nad niezwykle niebieską rzeką, w kraju, z którego pochodzi bungee jumping?
Mila nie była szczęśliwa: – Mummy, nie skakać na bungee!! – powtarzała z łzami w oczach od paru dni. Ale jak przywiązałam linkę do nóżki jej lalki i zrobiliśmy parę testowych skoków z fotelika samochodowego, wreszcie się zgodziła.
Od zawsze wiedziałam, że kiedyś skoczę. Strasznie chciałam tak polecieć w dół z wysoka. A kiedy przeczytałam, gdzie urodziły się skoki na bungee, wiedziałam, że zrobię to w Nowej Zelandii.
A J Hackett, Nowozelandczyk, skoczył po raz pierwszy z mostu w 1986 roku. Przez kolejne lata skakał z najróżniejszych mostów na całym świecie. Kiedy skoczył z wieży Eiffla – cały świat usłyszł o bungee jumping. Hackett otworzył pierwsze, stałe, komercyjne miejsce do skoków na bungee, na moście niedaleko Queenstown na południowej wyspie Nowej Zelandii. Kiedy byliśmy tam parę tygodni temu, nie mogłam uwierzyć własnym oczom: kolejki jak w McDonalds, kilku kasjerów, ludzie stoją, płacą, skaczą, skaczą i skaczą. Nawet 100 osób dziennie!
Ale mi spodobało się bardziej inne miejsce: wulkaniczna dolina rzeki Waikato i jej niebieściutka woda. No i mieliśmy więcej czasu, żeby przekonać Milę do tego pomysłu.
47 metrów w dół. Patrząc z klifu: przepięknie! Patrząc z platformy do skakania: o matkooooo! – Dłużej będziesz stać i czekać – trudniej ci będzie skoczyć – szepnął mi do ucha chłopak z obsługi. Sprawdził wszystkie linki i sznurki i powiedział, że nie może obiecać, że nie dotknę wody. Stadko białych gołębi przeleciało dokładnie pode mną i pomyślałam: teraz, no nie może być piękniej! No i jeszcze pomyślałam: dzieci patrzą, skacz do cholery!
No i skoczyłam. Sama nie wiem, co dało większego kopa: samo spadanie czy potem odbicie się i lot w górę. No ale, co tu dużo mówić, ja to lubię takie kopy.
Wchodziłam ścieżką pod górę naendorfinowana jak nigdy. No i dumna z siebie. A wiecie, co Hania powiedziała: – No ok, Mummy. Ale nie byłaś wcale dzielna. Strasznie krzyczałaś.
Hmmm :)
No to co będzie następne? Słyszeliście kiedyś o land diving w Vanuatu? Młodzi chłopcy, którzy skaczą z drewnianych podestów na grubych łodygach przywiązanych do kostek i testują swoją odwagę?
Nasza książka już do kupienia!
Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »
5 Comments
Mysl o skoku na bungee raczej mnie tak nie zachwyca, ale obiecalam sobie ze jak juz dotre do Nowej Zelandii to na pewno chce wyprobowac sky diving w jakims malowniczym miejscu (mysle ze o takie nietrudno w NZ). Gratuluje odwagi!
sky diving też na liście!
Uoooo mamo…
Nigdy nie słyszałam o landdiving in Vanatu, ale dobrze sobie żartujesz ;) http://video.nationalgeographic.com/video/vanuatu_landdiving
hihi, zobaczymy!
Też chciałam skakać tam koło Taupo, ale to droga zabawa, a nie byliśmy pewni kiedy znajdziemy pracę na południowej wyspie ;)