No weź i zrób to | Rodzina bez granic


Rodzina Bez Granic

 podróżującarodzina

myślę

Likes

No weź i zrób to

anna_pole

„Takie masz fajne życie, takie fajne mieszkanie, takiego fajnego męża, takie słodkie dzieci– takie rzeczy często słyszę. A niedawno usłyszałam też, że ktoś przestał czytać naszego bloga, bo to nie fair, że niektórzy mają takie szczęście, a inni nie”. Wiecie co? Bzdura!!

Myślicie, że zostawienie mojej kochanej Warszawy, mojej drogiej rodziny, wielu ważnych ludzi i fajnej pracy, żeby przenieść się do Berlina to była łatwa decyzja? Myślicie, że rozwód (tak, miałam wcześniej pierwszego męża), to była łatwa decyzja? Myślicie, że Tomowi łatwo było mi powiedzieć: wprowadź się (wiedząc, że przyjeżdżam do Berlina TYLKO dla niego i że bierze jakoś za to odpowiedzialność)?

Ale podjęliśmy to ryzyko. Ryzyko spróbowania, zbudowania czegoś, nawet jeśli musieliśmy się dogadywać ani nie w moim, ani nie w jego, języku. Nasz angielski nie był i nie jest idealny, a nawet jeśli Polska i Niemcy są niby tak blisko, to różnic kulturowych jest mnóstwo. Ale chcieliśmy spróbować.

Podróże to był jeden z pierwszych tematów, który poruszyliśmy z Tomem. Żadne z nas nie było wcześniej w dłuższej podróży. Nie mówiąc nawet o podróżowaniu przez 6 miesięcy z małym dzieckiem! (kto by wtedy pomyślał, że będziemy mieć dziecko! a potem dwójkę!) Ale chcieliśmy spróbować.

Tydzień temu wracałam z dziewczynkami pociągiem z Warszawy. W kasach nie było już biletów, więc wsiadając do pociągu ryzykowałam spędzenie wielu długich godzin (ze zmęczonymi już dziećmi) przykucając na korytarzu. Troszkę się przestraszyłam, a potem przypomniałam sobie, co Wam niedawno pisałam o jeździe z dziećmi pociągiem. I pomyślałam: no hej, nie może być przecież tak źle. I wiecie co? Dziewczynki były bardzo grzeczne, pani konduktor sprzedała nam tańsze bilety, ludzie zrobili nam trochę miejsca i spędziłyśmy miłe parę godzin na poznawaniu nowych znajomych (ok, to była Hani zabawa pt.: „hej, kim jesteś? czemu się nie uśmiechasz? itd…). No chciałyśmy spróbować (i zobaczyć Toma szybciej). Zabrzmi to pewnie banalnie, ale ja naprawdę wierzę w to próbowanie. Jejku no, w najgorszym przypadku coś po prostu nie wyjdzie.

Kiedy byłam młodsza moim najgorszym problemem były ambicje. Chciałam być najlepsza we wszystkim. A jak nie miałam szansy być w czymś najlepsza, to nie chciałam nawet próbować. Grałam na gitarze, a potem, kiedy mój chłopak zaczął i mu szło lepiej – ja przestałam. Głupie, nie? Wciąż z tym czasami walczę. Ale rok temu zdecydowałam, że chcę spróbować trochę pofruwać i poszłam na kurs pole dance (widzicie, jak fruwam, na załączonym obrazku). Po wielu latach nieruszania się, nie miałam szans być mistrzynią świata. Ale tyle frajdy mi sprawia, że co miesiąc umiem robić nowe figury, no mówię Wam. Więc próbuję dalej.

Następna rzecz na mojej liście rzeczy-które-chcę-robić-w-przyszłym-życiu-więc-czemu-nie-zacząć-teraz to gra na saksofonie. I zacznę! A Wy ile takich rzeczy macie na liście? I czy zdajecie sobie sprawę z tego, że one pewnie same się nie wydarzą, jeśli nie spróbujecie?

Zacznę z saksofonem po naszej kolejnej podróży. Kolejna podróż! Zawsze chcieliśmy polecieć tak daleko, że dalej to już się prawie nie da. Czytaliście już dokąd lecimy? :) A Wam się nie marzył wypad do Paryża, Nowego Jorku czy Australii? Od dawna już Wam się tak marzy…?

 

aaa
AAAaaaaa! ;)))

Nasza książka już do kupienia!

Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »

33 Comments

  • Posted styczeń 13, 2014 at 10:40 | Permalink

    Oj tak, próbowanie się opłaca. To nawet statystycznie można udowodnić. Trzeba się liczyć z tym, że coś może nie wyjść, ale zawsze jest szansa że się uda. Jak się chcę zwiększyć ilość sukcesów i przyjemnych rzeczy to trzeba ryzykować, licząc też, że czasem pojawi się coś gorszego i smutnego. Ale to i tak się opłaca :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted styczeń 13, 2014 at 10:47 | Permalink

      No i nawet jak przychodzą trudniejsze i smutniejsze, to im większe z nimi doświadczenie – tym łatwiej. Hmmm ?:)) (czy przekombinowane? :)

      Reply
      • pawel z.
        Posted styczeń 13, 2014 at 13:51 | Permalink

        tylko próbując można posmakować wolności.
        a jak się posmakuje, to trudno wrócić do wcześniejszej diety.

        bardzo motywujący wpis, aniu ! dzięki.

        Reply
        • Anna Alboth
          Posted styczeń 14, 2014 at 13:36 | Permalink

          dzięki za komentarz, Paweł! miło mi!

          Reply
  • Posted styczeń 13, 2014 at 14:21 | Permalink

    Zgadzam się z tym co napisałaś. Jest takie powiedzenie: kto nie ryzykuje, ten nie ma. Jest w nim dużo prawdy. A ludzie zawsze zazdrościli tym, którzy do czegoś doszli i są szczęśliwi. Nikt jednak nie bierze pod uwagę ilości wyrzeczeń i trudu.

    To co mnie wkurza, to fakt, że rodzina bardzo często potrafi podciąć skrzydła lub usilnie próbuje. Zwłaszcza rodzice kierowani strachem o dziecko, woleliby widzieć swoją pociechę w pracy na etat, najlepiej za biurkiem, bez szaleństw, dziwnych wyjazdów, ekstremalnych sportów itp. Wiem po sobie, że jeśli ulegamy presji rodziny, niestety później bardzo się tego żałuje.

    Reply
    • Posted styczeń 13, 2014 at 21:47 | Permalink

      Ach no tak. Rodzina. Ja myślę, że dostałam cały świat, dzięki mojej rodzinie ich wsparciu, cokolwiek robiłam. Ale… ale.. jak widzę moją Hanię jak się wdrapuje na jakieś niebezpieczne drabiny i płoty, i umieram ze strachu i się spinam, żeby ją wspierać, a nie krzyczeć i płakać ze stresu to… też najlepiej jakby zeszła i pohasała trochę niżej :)))

      Reply
      • Posted styczeń 14, 2014 at 13:34 | Permalink

        Naprawdę rodzina nic nie miała przeciwko, w momencie, gdy przedstawiłaś im swoje plany wyprawy daleko w świat z małym dzieckiem?
        Ja rozumiem strach rodziców, sama też pewnie bym się zachowywała podobnie, ale ten strach strasznie ogranicza realizację marzeń.

        Wyobraź sobie Twoją Hanię, że za kilkanaście lat oznajmia Ci, że wybiera się sama stopem w podróż dookoła świata. Pozwoliłabyś?

        Reply
        • Posted styczeń 14, 2014 at 14:59 | Permalink

          Moja rodzina? Nie. Tylko się smucili, że długo nas nie będą widzieć.

          A Hania za kilkanaście lat? No ja już zbieram siły, żeby to przeżyć. Na pewno pozwolę, jeśli będę miała jeszcze coś do powiedzenia :)

          Reply
  • Posted styczeń 13, 2014 at 15:56 | Permalink

    Ania- superwoman, no tak mi się to zdjęcie skojarzyło!
    Bez próbowania nie ma poznawania, a bez tego jest nuda :)
    Dzieci doskonale pokazują te niczym nieskrępowane próby wszyskiego.
    AAAA Wasza podróż na koniec świata super! Czekam na wpisy z drogi :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted styczeń 14, 2014 at 13:31 | Permalink

      Superman, tak się ta pozycja nawet nazywa :) Dzięki i wpisy będą!

      Reply
  • Ewa
    Posted styczeń 13, 2014 at 17:30 | Permalink

    Bo życie to generalnie taki proces „próbowania” !!!

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted styczeń 14, 2014 at 13:31 | Permalink

      Albo siedzenia i niepróbowania…

      Reply
  • Posted styczeń 13, 2014 at 18:39 | Permalink

    Gorzej jak chce się wszystkiego na raz, a jednocześnie poszczególne rzeczy się wykluczają… i dalej nie wiadomo czego się chce :D

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted styczeń 14, 2014 at 13:32 | Permalink

      Ha! No ten problem też znam… Wtedy trzeba ogarniętego kogoś bliskiego, kto podejmie dezycję :)

      Reply
  • Posted styczeń 13, 2014 at 22:00 | Permalink

    Bardzo ważny temat poruszyłaś, że jak marzymy, to trzeba się wziąć do roboty i zrealizować marzenie. Brawo :-) Pytasz co my robimy? Nauczyłam się pływać w moim dorosłym wieku. Dużo strachu, ale też ogromna satysfakcja…jak chcesz poczytać to zapraszam, adres bloga podałam. I powodzenia w dalszych próbach…w kwestii podróży marzeń, pierwsze kroki podjęte :-)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted styczeń 14, 2014 at 13:35 | Permalink

      Kiedyś, na jakichś sportowych zajęciach, jak pływałam w basenie, stanęła nade mną instruktorka i zapytała: – przepraszam, czy jest pani odporna na krytykę?? – powiedziałam, że jasne, a ona, nie mogąc powstrzymać śmiechu: – bo ja to nie wiem, jak pani się na tej wodzie utrzymuje!! /// hmmm, może i na mnie czas z tym pływaniem? :)) Gratuluję i ciekawa jestem podróży marzeń! Kiedy i gdzie?

      Reply
  • frauk
    Posted styczeń 23, 2014 at 10:50 | Permalink

    Ten post jest troche tki jakbym czytala o naszej rodzinie. Fajnie, ze nie tylko my przechodzlismy i nadal przechodzimy przez i przeprowadzke i roznice kulturowo-jezykowe i wiele innych. Jednak trzeba myslec pozytywnie. I z kazdym dniem jest coraz lepiej. I to jest fajne.

    Przy okazji , nurtuje mnie pytanie gdzie robilas kurs pole dance? w Berlinie ? (moge prosic o namiary?)

    Pozdrawiam

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 5, 2014 at 13:28 | Permalink

      RedLightDance studio, czy jakoś tak, ale potem było niefajnie (i trochę mnie fizycznie popsuli i trochę chcieli naciągnąć na kasę), więc przeniosłam się na chwilę do Schönheitstanz. Ale nie mogę regularnie, więc teraz tylko w domu. Zapraszam do mnie na rurkę, za free :)

      Reply
      • frauk
        Posted lipiec 27, 2014 at 19:07 | Permalink

        Ok. Wpadne z corka. Daj znac tylko kiedy :)

        Reply
  • Posted styczeń 27, 2014 at 11:37 | Permalink

    Tyle prawdy! Nikt nie wiedział, że masz jakiekolwiek problemy, bo się na nich nie skupiasz, tylko starasz się opisywać tylko konstruktywne rzeczy. A jesteś zwykłym człowiekiem :) Zawsze patrzyłam na moją przyszłość (małżeństwo, założenie rodziny, dzieci), jako moment, kiedy wszystko się skończy. Bardzo cieszę się, że trafiłam do Ciebie, bo udowadniasz, że jeśli się chce, to nie ma że nie da rady. Nic się samo nie wydarzy, a skupianie się na przeszkodach też nie ma sensu :) Mnie się marzy podróż do Nowego Jorku. Chciałam tak mocno, że pojawiła się ku temu możliwość – mam zamiar ją wykorzystać! PS. A pole dance jest super! Też kiedyś spróbuję (choć są aktywności o których marzę bardziej… więc to one mają pierwszeństwo!)! Pozdrawiam :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 5, 2014 at 13:29 | Permalink

      Powodzenia! I z Nowym Jorkiem, i z pole dance i z czym tam sobie chcesz :) Cieszę się, że mogę może troszkę w czymś pomóc!

      Reply
  • Posted styczeń 27, 2014 at 13:00 | Permalink

    do mnie piszesz

    Reply
  • Posted styczeń 30, 2014 at 22:57 | Permalink

    No i my: ja, Małgosia (z zespołem Downa), Kasia, mama Agaty i Agata na wózku – marzymy o wyprawie do Kanady!
    Uda się? Niedługo się okaże :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 5, 2014 at 13:31 | Permalink

      Musi się udać! Przyślecie zdjęcie?

      Reply
  • Karola
    Posted luty 5, 2014 at 07:52 | Permalink

    dzięki za kopa w dupę :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 5, 2014 at 13:32 | Permalink

      Ależ ja zawsze chętnie! Kopać dalej? :))

      Reply
      • Karola
        Posted luty 6, 2014 at 14:31 | Permalink

        ależ! dajesz! :)

        Reply
  • Posted luty 20, 2014 at 19:20 | Permalink

    Zupełnie przez przypadek trafiłam na tego bloga i oczywiście od razu jak zobaczyłam ten wpis, to pomyślałam o sobie. Wygląda na to, że mamy wiele wspólnego :)
    Dokładnie 5 miesięcy temu przeniosłam się do Portugalii, bo pod koniec mojej autostopowej podróży po Europie, w samym Porto spotkałam M. i się zakochałam. Obecnie jesteśmy zaręczeni i planujemy rodzinę, w której, podobnie jak w Waszej, na pewno będą obecne trzy języki: polski, angielski i portugalski. Chociaż na początku nie miałam pojęcia jak to wszystko się potoczy – mało się znaliśmy, ja nie wiedziałam prawie nic o portugalskiej kulturze itp. Dalej nie jestem pewna jak będzie wyglądać moja przyszłość tutaj, ale ten wpis jeszcze bardziej utwierdził mnie w tym, że wszystko jest możliwe.
    I ja też często słyszę, że mnie to się udało i ja to mam szczęście, bo podróżuję, bo zdobywam sponsorów na swoje wojaże itp. Przy czym, gdy 21 lat temu zdiagnozowano u mnie cukrzycę typu I nikt mi jakoś nie zazdrościł, ale tak jak piszesz- chcieć, to móc. Ani małe dzieci, ani cukrzyca insulinozależna i konieczność podróży ze sporym zapasem leków czy pieluch i smoczków, nie jest przeszkodą w spełnianiu marzeń, nawet tych nietypowych. Ja dzięki mojej słodkiej „przeszkodzie” dużo łatwiej pozyskałam finansowe wsparcie na mój Eurotrip tylko dlatego, że byłam prawdopodobnie pierwszym diabetykiem na świecie, który zdecydował się przejechać 6 000km autostopem (a przecież tylu młodych ludzi przejeżdża dużo więcej km „na stopa”).
    Pozdrawiam serdecznie i zapraszam na mojego skromnego bloga: http://slodkiepodroze.blogspot.pt/

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 20, 2014 at 21:29 | Permalink

      Dzięki za wpis! W tzn wolnej chwili :) chętnie zajrzę na bloga!

      Reply
  • Sylwia
    Posted listopad 5, 2014 at 11:29 | Permalink

    Dziękuję za ten post. Dzisiaj przypadkiem trafiłam na Twój blog. W mojej rodzinie panuje raczej swego rodzaju „marazm” i przekonanie, że to raczej innym się wszystko udaje i to inni odnoszą sukcesy, no cóż od samego siedzenia nic w życiu się nie wydarzy, ale niektórych niestety nie da się już zmienić, choć patrzenie na to jest czasem bolesne. I choć widzimy czego nie należy robić, to niestety tak łatwo jest powielić wzór zaobserwowany w domu, wymaga ogromnego wysiłku żeby zerwać z tą „tradycją”, staram się, ale nie zawsze udaje się wygrać z sama sobą.
    My też jesteśmy mieszanym małżeństwem, z tym, że to mąż (wtedy jeszcze nie-mąż) zdecydował się przeprowadzić do Polski, codziennie zmagamy się z różnicami kulturowymi, ale z drugiej strony tworzymy swoją własną mieszankę dwóch kultur, też, tak jak Wy rozmawiamy po angielsku (mąż już całkiem dobrze mówi po polsku, ale dla mnie to swego rodzaju siła przyzwyczajenia, niestety francuskiego jeszcze nie opanowałam). Czekamy na naszego małego człowieczka i razem będziemy starać się realizować nasze marzenia.
    Pozdrawiam serdecznie
    (P.S. Berlin jest obłędny, zakochaliśmy się w nim w czasie naszej ostatniej podróży w maju)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted listopad 7, 2014 at 14:36 | Permalink

      To ja trzymam kciuki, zeby w WASZEJ rodzinie przekonanie się zmieniło! Miłego czekania na małego, który będzie się od Was od samego początku uczył!
      buzka z Berlina!

      Reply

Post a Reply to Sylwia Anuluj pisanie odpowiedzi

Your email is kept private. Required fields are marked *