
Kupując bilet na samolot, zaznaczałam, że mój brat Kuba jest osobą niepełnosprawną, na wózku i potrzebuje opieki.
Kuba, czego się spodziewałeś po locie?
– Miałem nadzieję, że ktoś ci pomoże mnie przełożyć z wózka na fotel. I trochę się bałem, że mój wózek nie wjedzie między rząd foteli w samolocie.
Opowiedz od początku. Jak było na lotnisku?
– Od razu przeprowadzili nas na początek każdej kolejki. „Uwaga, uwaga, jedzie wózek, rozejść się”.
Lubisz to?
– Niby to fajne, ale dlaczego tak? Dlaczego ja mam nie czekać? Akurat to mogę, siedzę sobie przecież wygodnie :)
Co dalej?
– Przejście przez kontrolę. Nikt mi na szczęście nie kazał wstawać i przechodzić przez bramkę, ale wózek został sprawdzony bardzo dokładnie. Maszynką i plastrami. A co, wózkowicz nie może mieć ze sobą narkotyków? :) Pewnie może!
Po kontroli?
– Potem przeprowadzono nas dziwnymi przejściami, tylnymi drzwiami. Ktoś sprawdził w biegu paszporty i prosto do bramki.
Jak się czułeś?
– Ok… ale.. No ale to typowy problem jest. Że wszyscy zadają pytania tobie, zamiast mnie. „Czy mogę go przeszukać?” „Dokąd on leci?” „Czy on chce kawę czy herbatę”? Ok, akurat tutaj rzeczywiście nie rozumiem po angielsku, ale oni przecież tego nie wiedzą.
Czemu tak jest?
– Ludzie myślą, że nie ogarniam, nie rozumiem, nie mówię. To, że siedzę na wózku, że jestem niepełnosprawny fizycznie, od razu dla nich oznacza, że też psychicznie. Ludzie mają mało, albo i wcale, do czynienia z osobami niepełnosprawnymi. Stąd te głupie szulfadki.
Co Ty robisz, żeby to zmienić?
– Bardzo próbuję pokazywać, że jestem obecny, że rozumiem. Uśmiecham się, na lotnisku w Barcelonie staram się wyraźnie powiedzieć „Hola”, „Gracias” czy „Adios”. Jak ktoś ciebie pyta o to, czy chcę kawę czy herbatę, cieszę się, gdy nie odpowiadasz za mnie i oni mogą usłyszeć moją odpowiedź.
Wróćmy do lotniska. Wylądowaliśmy i?
– W Barcelonie nikt mnie nie nosił. Pod samolot podjechał specjalny wagon oznaczony Barcelona bez granic, miły pan ze słownikiem głośnomówiącym w tablecie przywitał nas: „Cześć! Jak się masz?” No miło no!
Ponoć Barcelona jest najlepiej przystosowanym miastem dla osób niepełnosprawnych w Europie.
– No zobaczymy!
C.D.N.
This post is also available in: angielski

Nasza książka już do kupienia!
Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »
12 Comments
Kuba to wspaniały chłopak. Mam przyjemność wpadać czasem do niego i powiem wam, że takiego inteligentnego i zadziornego chłopaka to nie ze świecą a z POCHODNIĄ szukać! :D
:))
Bardzo spodobał mi się ten post, zwłaszcza jego forma (pytania/odpowiedzi). Może przełamywać granice! A jednak, kochani, nie miejcie za złe ludziom, że podchodzą do niepełnosprawności Kuby ( i każdego innego ,,wózkowca”, jak ich tu nazwał) jak do składu porcelany. Wydaje mi się, że nie chcą urazić, potłuc, dlatego czasem odwracają wzrok…Ja sama jeszcze kilka lat temu też nie bardzo wiedziałabym jak się zachować…Od trzech lat pracuję właśnie z ludźmi na wózkach i teraz nie mam już z tym żadnego problemu, ale to wielki dar od losu ( możliwość zdobycia doświadczenia w takiej pracy). Wiem już jak przenosić z wózka na fotel i odwrotnie, nie łamiąc przy tym ani siebie ani osoby na wózku (polecam się na przyszły lot:), ale większość ludzi na ulicy chyba nie wie, no więc się boi, a jak się boi, to się nie zbliża itp… W każdym razie życzę Wam cudownych i słonecznych dni w Barcelonie:) Pozdrowienia ze Szwajcarii!
Niby wiemy, niby wiemy. Ale niech podchodzą choćby jak do składu porcelany, ale niech podchodzą… Pozdrowienia do Szwajcarii!
I za takie posty uwielbiam tego bloga! Za przekraczanie granic, za podróże z innej perspektywy, za nietypowe spojrzenie, za oddanie głosu innym. Bo niepełnosprawni przedstawiani są prawie zawsze jako ci biedni, dla których życie jest niemożliwe. Czekam na ten ciąg dalszy, bo bardzo zainteresowałaś :-)
dzięki!!
Od jakiegoś czasu pomagam w akcji „Niewidomi na tandemach”. Dzięki temu poznałem kilka osób niewidzących i niedowidzących. W pierwszych kontaktach tez nie bardzo wiedziałem co mogę mówić, jak się zachować. Ale od kiedy jedna niewidoma dziewczyna powiedziała mi że robię kiepskie fotki bo ona na nich nic nie widzi :) wiem że możemy gadać wszystko :)
tak! to jest ten fajny poziom już! :)
w barcelonie nigdy nie bylam wiec bardzo jestem ciekawa relacji
jednego jestem pewna, kraj ktory jest pieklem dla osob niepelnosprawnych to z cala pewnoscia egipt, tam nawet w kurortach sa tak wysokie krawezniki ze podjechanie wozkiem nie wchodzi w gre bo sprawna osoba musi niezle nogi zadzierac
No to już się przestałam bać lotu!
To było najtrudniejsze – przełamać strach przed wizją latania.
Ten post dodał mi odwagi.
Zgłosiłam wyprawę na Memoriał im. Piotra Morawskiego
Moja wyprawa – Wózkiem przez Kanadę – a w planie odkrycie Kanady pod wieloma aspektami.
Oprócz typowo podróżniczych – też pod kątem stosunku do niepełnosprawności. Trzymajcie kciuki, żeby się udało!
zazdroszczę wam bardzo
Hehe, też tak się czasem czuję. Fajne cuda zaczynają się jak leci się w teoretycznie mniej cywilizowane miejsca niż Europa. Mój wózek nigdy nie wchodzi do samolotu, zawsze korzystam z tego pokładowego. Kod lotniskowy mojej osoby, takiej nie chodzącej, to WCHC. Zresztą szczegółowo o wszystkich kodach i ogólnie o pomocy dla osób niepełnosprawnych na lotnisku dziś popełniłem post.
Udanych podróży tych dużych i tych małych!