A czego my NIE potrzebujemy? | Rodzina bez granic


Rodzina Bez Granic

 podróżującarodzina



Likes

A czego my NIE potrzebujemy?

Mila and Anna in the grass

to

Jeden z magazynów dla rodziców przeprowadził z nami długi wywiad. Ale po jakimś czasie dziennikarz powiedział nam, że jednak nie mogą go opublikować. Dlaczego? Bo straciliby reklamodawców. Dlaczego?? Bo nam do szczęścia nie potrzebne są gadżety.

Ależ się wtedy uśmialiśmy! Dlaczego nasze dziewczynki nie potrzebują „nocniczka małego podróżnika”? Bo jak Hania czy Mila chcą siusiu, to.. idą i robią siusiu, pod drzewkiem na przykład. A dlaczego nie potrzebujemy przenośnej wanienki? Bo pływamy w jeziorach, rzekach, możemy wziąć prysznic, albo (alaboga) zrobić sobie prysznic, podnosząc butelkę z wodą do góry.

Odkąd nasz blog stał się bardziej popularny, w zasadzie nie ma tygodnia, żebyśmy nie otrzymywali jakichś ofert: jedna firma zabawkowa chciała ostatnio sprezentować nam zabawkę (nie tylko nie za mądrą, ale ciężką jak diabli), która miałaby „zostać najlepszym przyjacielem dziewczynek w czasie naszych podróży”. Świetny i miły pomysł, ale kto będzie taką zabawkę nosił przez góry?

Rzecz następna: te wszystkie plastikowe talerzyki, miseczki, kubeczki, specjalnie, tylko i wyłącznie, dla dzieci. Z hello kitty albo myszką miki. Widziałam to kiedyś u znajomych, sterroryzowanych przez córeczkę, która tylko z talerzyczka z kotkiem zje pokrojone w odpowiedni kształt ziemniaczki.

Albo suszarki na smoczki! Po to, żeby twój smoczek był zawsze idealnie czysty i suchy. Nie mówiąc już o wszystkich antybakteryjnych żelach i sprejach, do rąk, stóp i nie wiem, czego jeszcze.

I nie wspominając o całym sprzęcie elektronicznym, bo przecież „wszyscy wiemy, że żaden rodzic nie zniesie jazdy z dzieckiem bez oglądania kreskówek albo grania w gry”. Cooooo?? Kurcze, może rzeczywiście my jesteśmy jacyś inni. Bo wydaje nam się, że nasze dzieci nie potrzebują do szczęścia wielu *rzeczy*. Bo wydaje nam się, że cały wspaniały świat wokół, rozmowy i inspiracje – mogą wystarczyć.

My, ja i Tom, też nie *posiadamy* zbyt wielu *rzeczy*. Tak naprawdę wydajemy pieniądze tylko na sprzęt fotograficzny, bilety i książki. Tak więc firmy lotnicze i książkowe – zawsze zapraszamy do współpracy (-;.

Ale tak na serio, żeby wszystko było jasne: my oczywiście też używamy różnych rzeczy, przedmiotów, w czasie naszych podróży (dla bezpieczeństwa i komfortu). Takich jak: foteliki samochodowe czy rowerowe. Albo nosidła na plecy. Owszem, mamy (dobre!) kurtki przeciwdeszczowe, lekki namiot i sprytną kuchenkę. I nasze dziewczynki mają swoje ukochane przytulanki. I gramy czasem w gry (a nie tylko kamieniami i patykami). Ale… czy nie milej jest zbudować latawiec razem z tatą, albo zrobić korale z pomalowanego farbami makaronu, albo namalować razem wielką i krzywą mapę, zamiast wcisnąć dziecku do ręki nową, ohoho, interaktywną grę na naszym laptopie?

Oczywiście oferty, które dostajemy są miłe i bardzo jesteśmy za nie wdzięczni. Ale my po prostu jakoś tak wierzymy, że lepiej jest dać dzieciom dwa razy więcej naszego czasu niż dwa razy więcej naszej kasy (w czymkolwiek).

(uuuups, czyżbym tym postem zamknęła nam drzwi do wszelkich potencjalnych sponsorów naszych przyszłych podróży? :))

This post is also available in: angielski


Nasza książka już do kupienia!

Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »

Post a Comment

Your email is kept private. Required fields are marked *