Z dziećmi? Bez dzieci?? | Rodzina bez granic


Rodzina Bez Granic

 podróżującarodzina

myślęNews

Likes

Z dziećmi? Bez dzieci??

Warsaw (Poland); Im Hotel ohne Kinder; Photo: Anna Alboth

– I podróżowaliście przez te wszystkie tygodnie z dziećmi?? – Nie, bez, dzieci czekały w domu – tak sobie czasem odpowiadamy. I wiecie, że ludzie są bardziej zdziwini tym, że jeździmy z dziećmi niż tym, że (niby) zostawiamy dzieci w domu z dziadkami??

Podróżujemy Z naszymi dziećmi. Daleko i na długo. Nie dlatego, że musimy i nie mamy ich, gdzie zostawić, ale dlatego, że chcemy i lubimy. Jakoś nie umiem sobie wyobrazić wyprawy w jakieś świetne i ciekawe miejsce bez nich.

Niektórzy mówią mi, że nie potrafią odpocząć, czy się zrelaksować, kiedy są ze swoimi dziećmi. Że na zagraniczne wakacje jeżdżą tylko z mężem czy żoną. Co mogę powiedzieć? Trochę mi smutno tego słuchać, pod skórą czuję, że coś tu nie w porządku. Że traktują siebie samych dużo lepiej niż dzieci, sobie tylko dając możliwości nowych, egzotycznych przygód. Wydaje mi się to po prostu jakieś egoistyczne. (Ale dla jasności: nie biorę tu pod uwagę opcji wyjazdowych, z których można skorzystać tylko samemu, albo mogą skorzystać tylko dorośli, i stąd decyzja o zostawieniu dzieci w domu; w zeszłym roku np. ja byłam sama, nie-bardzo-spokojnej Palestynie, a Tom był na warsztatach fotograficznych w Birmie).

NOOOOO i jeszcze myślę, jak już tak się tu mądrzę, że wszyscy mają prawo do odpoczynku od siebie: i rodzice, i dzieci. Więc na pewno nie jestem przeciwna spędzaniu krótszego czasu tylko we dwoje, jeśli zorganizujemy dzieciom czas z dziadkami czy zaufanymi przyjaciółmi.

Berlin (Germany); In the photo exhibition; Photo: Thomas Alboth; thefamilywithoutborders.com
Berlin (Germany); In the photo exhibition without kids

Jakiś czas temu rozmawialiśmy z Tomem o tym, jak nam się jest rodzicami. I czy jest coś, za czym tęsknimy, z tego czasu zanim nimi zostaliśmy. I wiecie co? Jest jedna taka rzecz, za którą czasem i trochę nam tęskno: za możliwością bycia totalnie spontanicznymi. Żeby móc podejmować te szalone decyzje, pijąc poranną kawę, a za chwilę wskakując do samochodu i jechać hen gdzieś. Za tymi zmianami planów, bo właśnie tak nam się zachciało. Wciąż mamy wolność robienia tego, co chcemy i lubimy, możemy podróżować, imprezować czy oglądać wystawę zdjęć. Ale, z dziećmi, wymaga to trochę logistyki. Żeby dziewczynki akurat w tym momencie nie były głodne, albo zmęczone, albo żeby ktoś został z nimi wieczorem. To nie jest problem, mamy cudnych ludzi wokół nas. Ale czasem nie może być zdecydowane w tej sekundzie.

Odkąd to sobie uświadomiliśmy, staramy się dawać sobie wzajemnie tę wolnościo-spontaniczność. Kiedy byłam w Warszawie, i miałam zaraz wsiadać do pociągu z powrotem, a zadzwoniłam do Toma, mówiąc mu, że w Krakowie dziś w nocy jest ten festiwal i w ogóle… on tylko powiedział: jedź! To, że wrócisz 20 godzin później niewiele zmieni, a Tobie da to, za czym tęsknisz. Kiedy on pojechał z kumplem na przejażdżkę rowerową i po 3 godzinach zadzwonił, mówiąc jak cudnie się jeździ wokół tych jezior wszystkich, mimo że nie byłam jakoś szczególnie szczęśliwa, spędzając dzień sama z dziećmi, kazałam mu jeździć kolejne 3 godziny. Bo to go uradowało.

A co uszczęśliwia nas najbardziej, to te chwile wolności-spontaniczności RAZEM.

I dzięki mojej mamie, czy naszym przyjaciołom, czasem to się zdarza. I wtedy łatwo przychodzi zrozumienie, że „bezdzietny” może znaczyć czasem „bez-dzieci-na-głowie” i jak fajnie jest być przez trochę tylko i wyłącznie kobietą, a nie „mummy“, i spędzać ten czas z Twoim mężczyzną, a nie z „pappim“.

No i tego Wam dziś życzę! Fajnego, przyjemnego czasu, i z dziećmi i bez dzieci!

(na przykład takiego, jak my tu mieliśmy, parę tygodni temu, w Warszawie:

1396763_10153690262660515_273369626_o

1511659_10153690574575515_596812816_o (1)

This post is also available in: angielski niemiecki


Nasza książka już do kupienia!

Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »

20 Comments

  • Ola
    Posted styczeń 23, 2014 at 09:30 | Permalink

    Bo są niestety rodzice, którzy czas spędzony z dzieckiem rozumieją jako czas na strofowanie, pouczanie i.. nudę. Ale gdy tylko rodzic wejdzie w świat dziecka i nie będzie się „wstydził” razem z nim powygłupiać, zrobić z rękawiczki tymczasowego „hipka” i na poczekaniu wymyślić wariacką bajkę, poturlać się na śniegu itd. to od razu czas w taki sposób spędzony będzie również rozrywką dla rodzica.
    Wczoraj wróciłam z trzydniowych „ferii” w Neapolu z moją 14 letnia córką – było super! Dużo widziałyśmy, przeżyłyśmy i uśmiałyśmy się też nieźle. I przy okazji „pogłębiłyśmy relacje” :)

    Dzięki za tego bloga! :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted styczeń 23, 2014 at 09:38 | Permalink

      Dzięki za taki komentarz!! (a Twoja córka ma fajną mamę)

      Reply
  • Kasia
    Posted styczeń 23, 2014 at 10:22 | Permalink

    Sama nie wiem do końca, jak się sformuować w tym komentarzu:) Dzieci są super, są członkami rodziny, to niby dlaczego je gdzieś/komuś zostawiać. Czy to wyjazd w góry, nad morze, do dżungli amazońskiej, czy lot na księżyc, lub zwykłe wyjście do knajpy (bez dymu!), na wystawę, czy do kina (raz zdarzyło nam się zabrać do kina 1,5 rocznego syna – poszliśmy całą rodziną z 7 letnią córką – i było super, przez pół godziny, bo potem sobie zasnął:) ). Chyba jednak wszystko zależy od nastawienia. Przecież zawsze może się nie udać, nie?:) Czasem dzieci płaczą, kłócą się, mają choroby lokomocyjne i muchy w nosie, ale ile fajnych rzeczy jest „po tej drugiej, pozytywnej stronie”. A dla nas samych wystarczy ten oddech złapany na basenie, czy wyjściu ze znajomymi raz na dwa tygodnie.

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 17, 2014 at 21:43 | Permalink

      lepszego komentarza bym nie napisała! :)

      Reply
  • Monia
    Posted styczeń 23, 2014 at 12:41 | Permalink

    A ja wczoraj ze swoją Hanią byłam na księżycu….Całe popołudnie….Super sprawa… Co prawda sprzątania po tym „księżycu” mialam na nastepną godzinę ale jak córa szła spać to powiedziala, że kocha swoją mamę tak jak stąd do prawdziwego księżyca i że jak będzie lecieć na ten prawdziwy księżyc to też mnie zabierze, i tylko mnie…. Wiem, że dotrzymuję słowa bo jak miała 3,5 latka to pokazała mi swoją piaskownicę na przedszkolnym podwórku ponieważ dwa dni wcześniej pokazałam jej planetarium…..

    Reply
  • Posted luty 3, 2014 at 18:02 | Permalink

    Bardzo przyjemnie czyta się ten artykuł, zapewne będę wracał na ten blog ;) Pozdrawiam!

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 17, 2014 at 21:53 | Permalink

      bardzo serdecznie zapraszamy!

      Reply
  • Linka
    Posted luty 7, 2014 at 22:36 | Permalink

    Mamy 8-letnią córkę i nigdy nie pojechaliśmy na wakacje bez niej. Zaczęliśmy gdy miała 2 miesiące. Wyjeżdżamy na miesiąc lub dwa, włóczymy się czasem po dziwnych miejscach, naszym domem jest wtedy nasz bus. Dzieciaci znajomi patrzą na nas dziwnie, my odwdzięczamy się tym samym – nie wyobrażamy sobie zostawić dziecko i wyruszyć w podróż. Dopiero Was odkryłam, ale chyba zostanę na dłużej:)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 17, 2014 at 21:58 | Permalink

      Mam nadzieję! No my na chwilę zostawiamy, ale na krótkie chwile!

      Reply
  • natka
    Posted luty 17, 2014 at 17:16 | Permalink

    Kiedy opowiadamy o naszej polrocznej podrozy z plecakiem z Bolowii do Panamy z dwojka dzieci (wtedy 3 i 5 lat), najbardziej irytuje mnie argument (przeciw, oczywiscie), ze przeciez dzieci byly tak male, ze i tak na pewno nic z tego nie pamietaja i „nic z tego nie mialy”…
    Pomijajm juz to, ze pierwsze to oczywiscie nieprawda, a co do drugiego: mialy z tego- oprocz przygod, widokow, smakow etc.- rodzicow i siebie nawzajem nonstop przez 6 miesiecy, co samo w sobie bylo cudowne,
    A poza tym- oczywiscie, ze ta podroz byla przede wszystkim dla nas! I coz w tym zdroznego?

    A w ogole: piekny macie ten blog! I zycie chyba tez! Nowy „favorite” na mojej liscie.
    Pozdrowienia!
    N.

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted luty 17, 2014 at 22:01 | Permalink

      Dzięki dzięki! Natka, a powiesz, co za dużo do plecaków wzięliście? Bo my teraz właśnie zaraz też na tyle i też z dziećmi w tym wieku prawie, i trochę się głowię, jak tu się spakować…?

      Reply
      • natka
        Posted luty 19, 2014 at 19:44 | Permalink

        Musialam sie troche zastanowic i skonsultowac z Towarzyszem Podrozy- mily pretekst do powspominania, poogladania zdjec…! Ale doszlam do wniosku, ze bylo tylko kilka rzeczy zbednych: duperele typu „apteczka”: gaziki, plastry, zel odkazajacy, zapas antybiotykow etc: wszystko to mozna kupic gdzies po drodze, lekarstwa oczywiscie tez, bez recepty… A na wyprawy z dala od cywilizacji mielismy zelazny sklad: ibuprofen, malarone, plaster bez opatrunku (przydawal sie czasami zeby cos gdzies prowizorycznie przyczepic, umocowac, zakleic), i jeden komplet „opatrunkowy”. Z ktorych to rzeczy, na szczescie nie skorzystalismy.
        Poza tym mielismy troche rzeczy, ktore przydaly sie tylko przez jakis czas- w koncu szaliki i czapki, ktore kupilismy w Andach (na 4 tys. metrow bywa b. zimno, nawet pod koniec tamtajszego lata) nie maja zastosowania na wyspach Galapagos, podobnie jak maski do nurkowania w odwrotnym przypadku. Mielismy troche wiecej ciuchow na zimna pogode, chociaz tu metoda cebulowa sprawdza sie najlepiej, a im blizej Karaibow, tym wiecej ciuchow rozdawalismy….
        Tak, ze dla nas jeden b. duzy i jeden sredni plecak wystarczal w zupelnosci- no, ale noclegowo bazowalismy glownie na hostalach, czyli odpadal caly ten bagaz namiotowo- spiworowo-kuchenkowy. Wasz plan to wyzsza szkola jazdy- chapeau i trzymam kciuki! To juz niedlugo, prawda?
        Zazdroszcze Wam strasznie i pozrawiam!
        N.

        Reply
        • Anna Alboth
          Posted luty 20, 2014 at 21:27 | Permalink

          Dzięki!! No właśnie, kurka, ten namiot i śpiwory… Będzie się działo :)

          Reply
  • LENA
    Posted marzec 7, 2014 at 00:20 | Permalink

    hmmm….dzieciom i rodzicom dobrze robi jak za sobą chwile zatęsknią :) Dzieciaki jak przylepki (po wyprawie), a rodzicom nie szkoda czasu…wiem,że brzmi strasznie, ale to życie- przynajmniej moje tak wygląda. Mam 2 i chyba (powoli przestaje się czarować- marze o trzecim) to jest najpiękniejsze co w życiu osiągnęłam (jestem lekarzem-specjalizacja pediatria).Lubie (naprawdę) obserwować rodziców :) , ich zatroskanie, próby radzenia sobie. Uważam, często- że są bardzo dzielni. Ja mam doświadczenie, sprzęt, możliwości i pewnie częściej bym panikowała niż wielu rodziców. Ale nie o tym chciałam. Pozdrowienia dla wszystkich którzy mimo dzieci pielęgnują swoje związki chwilą od dzieci :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted marzec 8, 2014 at 07:13 | Permalink

      pozdrowienia i dla Ciebie!

      Reply
  • Posted maj 25, 2014 at 20:23 | Permalink

    Sprawa się komplikuje gdy dzieci osiągają „poważny” wiek szkolny, czyli, gdy nie można ot tak sobie zabrać dzieci ze szkoły na dwa tygodnie i usprawiedliwić wpisem w dzienniczku.
    Korzystajcie więc póki jeszcze można :)
    Pozdrawiam

    Reply
    • Świeczek
      Posted czerwiec 22, 2014 at 10:31 | Permalink

      Pewnie, że można, wystarczy zorganizować homeschooling. Albo po prostu wiedzieć, że nieklasyfikowane dziecko jest powyżej 50% nieobecności dopiero ;)

      Reply
  • Posted sierpień 5, 2014 at 12:58 | Permalink

    Jeśli chodzi o mnie to nie wyobrażam sobie zostawić dziecko z kimś ( ktokolwiek to jest ) i wyjechanie w podróż, dziecko to nie zabawka, którą odkładamy w kąt gdy mamy inne plany. Fakt nie mam jeszcze dzieci, ale już niebawem !!! A podróżuje od zawsze i nie wyobrażam sobie nie dzielić się swoimi przeżyciami z własnym dzieckiem :)
    Zapraszam w odwiedziny do mojego bloga o życiu na Filipinach ( mieszkam tu już rok )
    Pozdrawiam serdecznie z gorących Filipin i życzę powodzenia w spełnianiu waszych wspólnych marzeń :)
    Tomasz i Jhing :)

    Reply
  • Lila
    Posted maj 6, 2015 at 09:34 | Permalink

    A gdzie jest basen z takim widokiem na Pałac Kultury i jak tam się można dostać? Jestem Warszawianką i bym sobie popływała tam i popatrzyła na widok. Tak po układzie budynków pasuje mi Mariot. Zgadłam?
    Chyba, że się nie znam na fotografii a to jest po prostu sprytne nałożenie dwóch zdjęć.

    Reply

Post a Comment

Your email is kept private. Required fields are marked *