Bez tego ani rusz! | Rodzina bez granic


Rodzina Bez Granic

 podróżującarodzina

myślę

Likes

Bez tego ani rusz!

Laptopy, tablety, smartfony. Hej rodzice, naprawdę nie umiecie się zając swoimi dziećmi bez tego?

W magazynie o podróżach przeczytałam niedawno radę rodziców podróżujących z dziećmi. Potem przeczytałam ją jeszcze raz i jeszcze. Brzmiało to tak: „Najlepszym przyjacielem podróżującego rodzica jest… tablet lub smartfon. To on, razem z ulubionymi grami dziecka, zapewni spokój w czasie długiego lotu, dzięki niemu dziecko wytrzyma zwiedzanie kolejnej świątyni, zwłaszcza jeżeli siedzi w tym czasie wygodnie w wózku. Jak bardzo tablet ułatwiał nam podróżowanie, przekonaliśmy się, kiedy go zgubiliśmy i musieliśmy zapewnić dziecku rozrywki w czasie kilkugodzinnych przejazdów“.

„Wytrzyma“? „Zapewni spokój”? Już te słowa mnie zmroziły lekko. Wsadzić dzieciaka do wózka, dać do ręki tablet, i zwiedzać świątynię?! Świątynię? Tak niesamowicie wyjątkowe miejsce, ekscytujące, magiczne? Ileż to historii można przy tym opowiedzieć, ile pytań wspólnie zadań, ile przestrzeni dla wyobraźni: i dziecka, i rodzica. W Tonga i w Fidżi ciągle nas pytają: a czemu wy tyle z tymi dziećmi rozmawiacie? Kuuuurcze, ja myślałam, że to różnice kulturowe. Ale jak przeczytałam te dobre rady rodziców – widzę, że nie.

Następnego dnia, dostałam mailem ankietę. Dla rodziców małych dzieci: od 2 lat. „Które z tych sprzętów Twoje dziecko ma na własność: komputer, laptop, tablet, smartfon?”. Yyyyy. No ani jednego. „Ile godzin dziennie Twoje dziecko spędza samo na oglądaniu kreskówek i graniu w gry na komputerze, laptopie, tablecie czy smartfonie?” Yyyyy. No na bezludnej wyspie, jak lało trzeci dzień – obejrzeliśmy dwa filmy. Ale wszyscy razem, to się nie liczy? I w Nowej Zelandii, jak Mila była chora i wynajęliśmy domek – dziewczyny oglądały Pippi na tablecie, a my montowaliśmy wideo dla Was. I jeszcze kiedyś w porcie w nocy, jak było za ciemno na rysownie, Mila spała, a Hania oglądała jakiś musical.

Naprawdę sporo czasu spędzamy na tych „kilkugodzinnych przejazdach”, przepływach czy przelotach. I „musimy zapewniać dzieciom rozrywki”, choć nigdy bym tego tak nie określiła. Ale jakoś nie ciąży nam to. Chyba wręcz przeciwnie nawet. Czy ja jestem nienormalna? I czy dziewczynki będą nieprzystosowane do życia, jeśli w samolocie zamiast odpalać tablet, zakładają woreczki papierowe na głowy i bawią się: przez pierwsze 10 minut w strażaków, przez kolejne: w królewny, a przez następne w kucharzy, a potem w łapaczy chmur przy oknie, a potem poproszą o kredki, a potem zagadają panią z przodu, a potem może nawet i zasną „zapewniając mi spokój”?

Czepiam się? Może i tak, ale szlag mnie trafia jak widzę te wgapione w ekrany dzieci, nawet przy wspólnej kolacji, na lodach czy u znajomych. Trochę Wam się, rodzice drodzy, nie chce.


Nasza książka już do kupienia!

Stało się! Wydaliśmy książkę: "Rodzina Bez Granic w Ameryce Środkowej".
Zobacz, poczytaj, może zamów tutaj »

84 Comments

  • Posted sierpień 26, 2014 at 08:58 | Permalink

    Racja, chociaż bardzo smutna. Moi rodzice np. pytają mnie w kółko, kiedy w końcu kupimy sobie telewizor, bo dzieci (które na razie tylko planujemy) przecież muszą na czymś bajki oglądać. Ja im na to odpowiadam pół żartem, pół serio, że moje dzieci będą bawić się kartonami, kredkami, taśmą i nożyczkami, bo to stymuluje kreatywność, a nie jakiś tam telewizor co robi za niańkę.
    Chcę, żeby moje dzieci potrafiły się cieszyć z drobnych i prostych rzeczy i doceniać to, co mają, a nie liczyć na to, że tylko tablet potrafi zapewnić rozrywkę.
    Nasze dzieci są tak naprawdę małą kopią nas samych, więc jeżeli rodzice nie potrafią być wystarczająco kreatywni to ich dzieci też takie będą.

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 09:01 | Permalink

      Żeby było jasne – nasze dzieci oglądają bajki. Ale robią też bardzo dużo innych rzeczy.

      dzięki za komentarz!

      Reply
  • Posted sierpień 26, 2014 at 09:23 | Permalink

    Straszne te „dzisiejsze” porady, prawda? Mnie też wzdryga na myśl, że ludzie sobie to autentycznie biorą do serca i stosują! W sumie wystarczy się rozejrzeć..

    Dobrze, że to powiedziałaś głośno.. „Trochę się nie chce”…
    Oby więcej głosów i podejścia, jak Wasze się pojawiało :)

    Mam nadzieję, że będę mamą, która mówi do swojego dziecka, która spędza z nim czas, póki co jestem taką ciocią i panią w szkole, więc może mi zostanie ;)
    Pozdrawiam!

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:22 | Permalink

      Jeśli ktoś wybiera się w podróz i czyta właśnie takie rady juz podróżujących rodziców – to pomyśli, ze naprawdę inaczej się nie da. DA SIĘ!

      Reply
  • Kasia
    Posted sierpień 26, 2014 at 09:24 | Permalink

    Właśnie te tablety i smartfony zabijają kreatywność nie tylko dzieci, ale przede wszystkim rodziców. Lepiej dac dziecku grę na telefonie czy tablecie niz sie nim zainteresować, a najlepiej to jak siedzi cały dzien przy playstation i z pokoju wychodzi na siku i jedzenie. A potem ola boga czemu moje dziecko jest takie i owakie i skąd to ADHD. Bardzo mądry post! :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:23 | Permalink

      Dzięki!

      Reply
  • Paulina
    Posted sierpień 26, 2014 at 09:28 | Permalink

    Jesteście cudowni! Przynajmniej Wasze dzieci będą świadome własnych zdolności, a nie ogłupione przez współczesne wynalazki. To naprawdę wspaniałe, że dajecie swoim dzieciom to, co macie najcenniejsze – Wasz czas i Waszą obecność! Nie mam jeszcze swoich dzieci, ale podziwiam Was i na pewno będę czerpać od Was wzorce.
    Opowiem Wam też taką małą dygresję – otóż pewnego dnia umówiłam się na spotkanie w jednej z miejscowych galerii, z racji tego, że osoba nieco się spóźniała zajęłam się obserwacją ludzi. Jakież było moje zdumienie, gdy rodzice z dwójką dzieci – dwoma chłopcami – usiedli przy stoliku obok. Zamówili jakieś picie czy coś do zjedzenia i ojciec wyjął swój smartfon, a matka swój i przez pół godziny nie zamienili z sobą ani słowa! Siedzieli przy stoliku, popijali napoje, a sami byli w zupełnie innym świecie. Chłopcy bawili się bardzo głośno, rozrabiali na całego, ale widać było, że co chwilę badawczo spoglądali na rodziców, czy aby czasem nie zauważyli ich obecności … owszem, zauważali, gdy darli się tak nieznośnie, że zaczynało im samym to przeszkadzać w podróży po wirtualnym świecie smartfonów … wtedy to jednogłośnie krzyczeli „uspokójcie się !!!” i wracali do swoich „zajęć”. Także współczesny świat nie tylko chce ogłupić dzieci … bardzo często też jego ofiarą padają rodzice.

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:24 | Permalink

      Kiedyś, dawno temu, jeszcze przed ciążą i w czasie, kiedy smartfony nie były jeszcze na porządku dziennym, widzieliśmy z Tomem podobną scenkę. Bardzo nami wstrząsnęła.

      Reply
  • Zuza
    Posted sierpień 26, 2014 at 09:41 | Permalink

    Albo tylko masz dzieci, albo z nimi żyjesz… Jeśli traktujemy – zwłaszcza małe – dzieci jako swego rodzaju utrudnienie w codziennym życiu, to robimy wszystko byle nam za bardzo nie przeszkadzały – telewizory czy tablety pewnie w tym świetnie pomagają. Jeśli postrzegamy dzieci jako naszych partnerów w życiu to razem z nimi rozmawiamy, decydujemy, bawimy się, podróżujemy. Jasne, nie zawsze człowiek ma siłę na zabawianie czy nastrój na rozmowy, dlatego fajnie gdy dziecko ma rodzeństwo ;) I tak, moje dzieci też oglądają bajki (nawet chyba dużo bo prawie codziennie), ale też je słuchają i same wymyślają (np w drodze w samochodzie!).

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:26 | Permalink

      Rodzeństwo to jest to :)

      Reply
  • Agata
    Posted sierpień 26, 2014 at 09:47 | Permalink

    Wszystko niestety prawda. Owszem, jak umawiamy się ze znajomymi do restauracji i córa jest jedynym dzieckiem to po dłuższym czasie, gdy pogada już ze wszystkimi i skończą jej się wymyślane zabawy, dostaje „technologię” do zabawy. Ale dawać dziecku tablet/telefon w świątyni? W nowym, cudownym miejscu, jakiekolwiek by ono nie było? To jest dla mnie już zboczenie i lenistwo.
    W kwestii podróży samolotem lub pociągiem i zajmowania dzieci technologią – no właśnie, jakie to jest znacząco bardziej fascynujące pozaczepiać ludzi dookoła i porozmawiać z obcymi. Przy okazji opowiadając historię swojego życia, jak to w zwyczaju ma nasza córka.
    I jeszcze taka dygresja do komentarza Hani, owszem oglądanie bajek jest dobre od odpowiedniego wieku, ale wszystko powinno mieć swój umiar. I telewizor wcale nie jest do tego niezbędny :D
    A podsumowując, fajnie, że są jeszcze ludzie, którzy widzą takie absurdy. Bardzo mądry post :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:28 | Permalink

      Dzięki!

      Reply
  • Anonim ;)
    Posted sierpień 26, 2014 at 10:16 | Permalink

    Ja mam taki dorosły egzemplarz w domu. Mój chłopak jak był bardzo mały to jego mama chwaliła się synem i pokazywała mi jakieś jego testy psychologiczne z przedszkola. Wynikało z tego, że jest bardzo kreatywnym i inteligentnym dzieckiem, przerasta swoich rówieśników. Zaś jak miał 6 lat jego rodziców stać było żeby kupić mu komputer i gry. Tata pracoholik, mama zajęta swoimi sprawami. Praktycznie wychowywała go babcia. Pod kloszem. Nie rób tego, nie rób tamtego, najlepiej nigdzie nie chodź. Najlepiej siedź sobie grzecznie przed komputerkiem i się ucz, dziecko. Dla rodziców i babci to był synonim bezpieczeństwa. Nie powiedziałabym, żeby on teraz był specjalnie kreatywny, wręcz odwrotnie… jest czasem taki jakby autystyczny…. Teraz synek ma koło trzydziestki, jest uzależniony od komputera itp. A ja, jego dziewczyna, walczę z tym. On sam stara się walczyć, staramy się uprawiać sport, wychodzić itp. Ale jak siedzimy w domu to mam wrażenie, że on czuje pustkę jak nie siedzi przed kompem… bywało, że reagował nerwowo jak się go odrywało. I nie piszę tego, żeby na niego ponarzekać, bo jest naprawdę fajnym facetem, ale myślę, że rodzice zrobili mu duże kuku. A teraz mamy małą ponad roczną córeczkę i wiemy na pewno jakich błędów wychowawczych nie popełnić. A ona na razie potrafi się bawić całkiem długo sama np. we wrzucanie zabawek do kaloszy i uwielbia jak czytamy jej książeczki i to nas bardzo cieszy :) Zaraz powiecie… tak, tak, ale tatuś przed kompem to nie jest dobry przykład. No nie jest. Dlatego bardzo się pilnujemy. Bardzo się cieszę, że są jeszcze tacy normalni ludzie jak Wy. Jesteście moimi idolami :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:29 | Permalink

      Oby jak najwięcej kaloszy, z tatusiem! :)

      Reply
  • Monika
    Posted sierpień 26, 2014 at 10:56 | Permalink

    Ja jestem dumna z tego, ze 3 tygodnie temu popsuł nam się telewizor a ja celowo go nie naprawiam i delektuję się dodatkowym wolnym czasem. Wszyscy mnie pytają jak sobie bez telewizora przy dwójce dzieci radzę a ja się z całego serca cieszę że go nie ma :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:31 | Permalink

      U mnie w domu telewizor był często włączony. I wiesz, co pamiętam najlepiej? 6 tyg, kiedy nasz pies miał szczeniaki i leżeliśmy z nimi wszystkimi wszyscy na podłodze i nikt nie patrzył w telewizor!

      Reply
  • Posted sierpień 26, 2014 at 11:02 | Permalink

    I niestety te porady skłaniają rodziców do pójścia taką ścieżką, więc dobrze, że pokazujecie alternatywę! A wiek 2+ to własnie najlepszy czas na kreatywne zabawy w podróży i jak piszesz- niewiele trzeba. Naszej Hani (prawie 3 latka) od pewnego czasu, szczególnie odkąd zaczęła mówić, przez większość podróży wystarcza właśnie rozmowa z nami, pytania- dla nas to śmiechu co niemiara. I zabawa czymkolwiek, choćby dwoma patykami, które ze sobą…oczywiście rozmawiają :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:32 | Permalink

      No ale do tego rodzice tez muszą ze sobą rozmawiać, bo inaczej patyki nie będą miały skąd brać przykładu :)

      Reply
      • Posted sierpień 26, 2014 at 12:49 | Permalink

        Tak i fajnie słuchać tych rozmów patyków, lalek itd…bo pokazują tak naprawdę nasz język i relacje z dzieckiem. Można się z nich wiele dowiedzieć o sobie! A przy okazji mam pytanie- jak Wasze dziewczynki swobodnie rozmawiają to w jakim język głównie?

        Reply
        • Anna Alboth
          Posted sierpień 26, 2014 at 12:56 | Permalink

          Chyba muszę o tym napisać, bo nie jesteś pierwszą osobą, która pyta! Bardzo zależy od tematu (i tu tez możemy się o sobie dowiedzieć!): te, które częściej są poruszane ze mną – po polsku, a z Tomem – po niemiecku.

          Reply
  • Maggi
    Posted sierpień 26, 2014 at 11:27 | Permalink

    Witaj! Moi rodzice mnie tak właśnie wychowali. Poświęcili mi wiele swojego czasu, Rozmawiali, grali w karty, wymyślali, gry logiczne podczas spaceru, zgadywanki, zabawy kreatywne. żeby się nam nie nudziło, a była nas trójka to kto wyżęj, kto dalej skoczy itd. Nauczyli odkrywać świat. Moi najlepsi przyjaciele.
    To nauczyło mnie otwartości, samodzielności, umiejętność przełamywania barieri Po prostu zawsze człowiek wie, żę jest jakieś rozwiązanie i sobie poradzi :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:33 | Permalink

      I że zawsze jest coś do zrobienia! No właśnie… Nudzą się tylko ci nudni?

      Reply
  • Posted sierpień 26, 2014 at 12:11 | Permalink

    Święta prawda, chyba po to ma się dzieci, by jakoś z rozumem fajnie je wychowywać, by spędzać z nimi czas, bawić się… a tamten artykuł z magazynu…rany, kto to w ogóle pisał?!?!?

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:34 | Permalink

      Pisał praktyk podrózowania z dziećmi…

      Reply
  • Posted sierpień 26, 2014 at 12:14 | Permalink

    My tez dużo podróżujemy, choć nie tak daleko jak wy. Mamy tablet i filmy, ale tylko na wszelki wypadek. Jak zwiedzamy, to zwiedzamy wszyscy. Corce opowiadamy historie, wyjaśniamy, dlaczego coś oglądamy, bo te nasze podróże wszystkim nam maja coś dać. Także nasza córka przyjeżdża do domu bogatsza o nowe doświadczenia i nowa wiedzę. Dopytuje się, co widziała i dlaczego tak jest. Zajmując się tabletem nic by z tych podróży nie wyniosla.

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:35 | Permalink

      No właśnie! Po co to wspólne jezdzenie w innym przypadku? Pozdrowienia!

      Reply
  • Mali
    Posted sierpień 26, 2014 at 12:36 | Permalink

    Nasz synek kończy w tym tygodniu 3 miesiące. Urodził się zdrowy i w terminie, więc nie widzimy powodu, żeby ograniczał nasze bliższe i dalsze wyjazdy. Co prawda mały nie czerpie jeszcze radości z oglądania świata, bo większość atrakcji przesypia, ale kiedy jest aktywny opowiadamy mu o miejscach, w których jesteśmy, rzeczach, które widzimy. Może nie zapamięta nazw, ani żadnych szczegółów, ale zostaną w nim pozytywne emocje, a (miejmy nadzieję) w późniejszym czasie zaowocuje wspólnie spędzony czas. Nie zarzucamy go grającymi zabawkami, świecącymi straszydłami, bo samo życie codzienne dostarcza mnóstwa „zabawek” (żeby nie było, ma kilka grzechotek i gryzaków) :) Nie możemy się już doczekać kiedy synek podrośnie i wyjazdy będą dawały nam jeszcze więcej radości, bo będziemy mogli jeszcze więcej opowiadać o odwiedzanych miejscach, a odpowiadając na dziecięce pytania często również pogłębiać swoją wiedzę. Podróżowanie z dzieckiem jest super!

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:42 | Permalink

      Dokładnie tak. Dla mnie te rozmowy podczas podrózy, te pytania i właśnie konieczność pogłębiania swojej własnej wiedzy – to wszystko na plus, a nie zadne zawracanie głowy.

      Reply
  • Bożka
    Posted sierpień 26, 2014 at 12:44 | Permalink

    Brawo Anna! Już kiedyś pod którymś z Waszych postów była dyskusja na ten temat, więc nie będę się ponownie ‚rozwodzić’. Mi tylko najbardziej jest żal tych tabletowych dzieci….tyle Je ominie!
    P/S: Nas, nie na Fidżi a w Polsce, też wielokrotnie pytano po co tyle mówimy i tłumaczymy niemowlęciu, gdy urodziła się nasza córa. A potem wielkież zdziwienie, gdy roczne dziecko potrafiło i używało około 30 słów, a od 15 m-ca życia mówiło całymi zdaniami.

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:48 | Permalink

      :) Gratulacje!

      Reply
    • Bożka
      Posted sierpień 26, 2014 at 12:51 | Permalink

      Oczywiście, też puszczam czasem córce filmy w laptopie w trakcie podróży. Ale jest to np. „Niekończąca się opowieść”, albo „Urwisy z Doliny Młynów” itp. Coś ponadczasowego co z przyjemnością oglądamy razem z Nią. (Lub bajki Disney’a)

      Reply
    • Agata
      Posted sierpień 26, 2014 at 13:05 | Permalink

      Tylko potem jest taki mały psikus, że w wieku 3+ nie zamyka im się buzia… Taki skutek uboczny ciągłego gadania do dziecka. Doświadczamy tego na co dzień z naszą pięciolatką. W podróży autem to nawet radio jest zbędne ;-) A jak nie ma co powiedzieć, to wymyśla niestworzone historie. W takich sytuacjach człowiek czasem zatęskni do ciszy… ;-)

      Reply
      • Posted sierpień 27, 2014 at 15:11 | Permalink

        E tam. My gadamy do dziecka non stop i ona nie gada prawie w ogóle. Próbowałam jej czytać – nie chciała. Ot dziecko technologii i postępu mi się trafiło. BTW nie mam tabletu, czuję się taka nietrędi :)

        Reply
  • Ania
    Posted sierpień 26, 2014 at 12:50 | Permalink

    Fajny post i obrazuje, niestety, jakis trend tego spoleczenstwa. Po pierwsze podzial na tych z dziecmi i tych bez dzieci, gdzie Ci pierwsi sa przedstawiani jako wrogowie przestrzenii publicznej (ja akurat nie mam dzieci ale mi nie przeszkadzaja). Jak para z dziecmi usiadzie w pociagu na przyklad obok kogos, kto ich nie ma, to jego mina moze zdradzi co o tym wszystkim mysli, (¨tyle miejsca, a Ci musieli akurat usiasc tu z tym berbeciem¨). Moze w zwiazku z tym (nie wiem co wy o tym myslicie) te zagluszacze zyskuja dodatkowych zwolennikow bo odgrywaja role ¨cichej i spokojnej podrozy¨…bo (z moich obserwacji), postrzega sie dzieci (szczegolnie radosne i zywotne) jako jakies zagrozenie ciszy i swietego spokoju. Bylam niedawno swiadkiem takiej sytuacji, jade pociagiem, jakies nudzace sie dziecko zaczelo mnie zagadywac, no to sie wciagnelam w jego opowiastki cos tam odpowiadalam, pytalam, podroz leciala szybciej, az tu nagle slysze karcacy glos jego rodzicielki : ¨Brajanku, nie dokuczaj pani… chodz tu, mamusia wlaczy Ci gre¨… na serio. Oczywiscie odpowiedzialam, ze wcale mi nie przeszkadza, wrecz przeciwnie itd… wreszcie kobieta, nie otrzymawszy aprobaty nawet swego Brajanka, musiala skapitulowac. I tutaj pojawia sie paradoks zachowan niektorych matek w stosunku do obcych bo a) albo kazdy obcy to na pewno jakis wstretny i lubiezny pedofil, ktory tylko czyha na obce dzieci albo b) obcy to ktos, kogo nie wolno bron Boze zaczepiac, bo na pewno nie lubi dzieci i bedzie wkurzony jak to w ogole jakis szkrab do niego smie otworzyc buzie… wiec jaki przekaz otrzymuja takie dzieci? Lepiej zajmij sie swoimi sprawami, siec cicho, udawaj ze Cie nie ma i nie rozmawiaj z obcymi…a w tym pomoze Ci nowy tablet itd… Smutne… ale nie wszyscy sa na szczescie tacy i dlatego bardzo lubie czytac waszego bloga:)

    Reply
  • Posted sierpień 26, 2014 at 13:15 | Permalink

    Niestety, nie zawsze da się bez tych dobrodziejstw techniki. To zależy od dziecka. Moje od zawsze nienawidziło jazdy w foteliku. Gdy był malutki, dojazd chociażby do lekarza 10 km to była męczarnia. Gdy miał 8 miesięcy porwaliśmy się na wyjazd do Danii. Całą drogę musiałam czytać mu bajki, śpiewać, zabawiać. A i tak co jakiś czas przypominał sobie, że jest ubezwłasnowolniony, musi siedzieć. I był wrzask. Chciałam, żeby oglądał bajki. Byłyby wybawieniem. Nie chciał. Po takiej podróży miałam wrażenie, że wszystkie włosy mi osiwiały. Od kilku miesięcy ogląda bajki. W domu rzadko kiedy ma je puszczane, ale w trasie bardzo nam pomagają. Ma kilka swoich ulubionych. I choć co jakiś czas podczas jazdy nadal się wścieka i pyta, czy „już?”, komfort jazdy znacznie się zmienił. Wiem, że są dzieci, które bez problemu podróżują. Potrafią zając się sobą, obserwować, co dzieje się za oknem. Niestety, nie dane mi było takie urodzić. :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 27, 2014 at 10:45 | Permalink

      Ale czy Ty tylko o jeździe samochodem mówisz, czy w ogóle o zajmowaniu się sobą? Bo to dwie rózne rzeczy, nie?

      Reply
      • Posted sierpień 27, 2014 at 18:31 | Permalink

        Poza samochodem nie używa tabletu. Tablet służy głównie do oglądania bajek, właśnie podczas jazdy. W domu rzadko kiedy ma włączaną bajkę w telewizji. Mimo że telewizor służy tylko do oglądania bajek. :) Sami w ogóle go nie oglądamy.
        Pewnie, gdy będzie starszy (za 2 miesiące skończy 2 lata), będzie można zająć go też innymi formami aktywności, które można wykonywać w czasie jazdy samochodem. Teraz mamy 3 opcje: zdzieranie matkowego gardła podczas czytania/śpiewania, bajka na tablecie, wrzask.

        Reply
        • Posted sierpień 27, 2014 at 18:47 | Permalink

          Trochę tak jak u nas (tyle że nie mamy tabletu, więc jej dajemy zapętlone mp3 na telefonie w awaryjnych sytuacjach, jeny ile ona mi nieznanych funkcji na komórce znalazła ;) ). Z dwulatkiem jest nieco łatwiej, staramy się małą jak najdłużej trzymać na dworze, w zasadzie każda aktywność domowa jest mile widziana, byle ją odciągnąć od tv. Więc dziecko z nami zmywa, wywala wszystkie ciuchy z mojej szafy na podłogę (duża szafa, na długo starcza), robi z tatą zakupy na rynku i w sklepach, potem zalicza pobyt na dworcu i macha pociągom, potem jordanek, wieczorem jak najdłużej piaskownica i jakoś styka. U nas jest nie tyle problem z telewizją, co z muzyką w telewizji/dvd. Dziecię ma hopla na jej punkcie. Nie, cymbałki nie rozwiązują sprawy, bo żadne z nas nie umie na nich grać. Śpiewanie też nam nie wychodzi, choć wyliśmy jej pierwszy rok do wszelkich podkładów z mp3. Woli profesjonalistów. Ostatnio hitem jest Stefan Malutki i mama grająca na fortepianie z córką na gitarze elektrycznej. Niezły duet, dziecię całą rodzinę z pokojów ściąga, żebyśmy kolektywnie koncertu słuchali i potem na koniec oczywiście brawo bijemy, a one się kłaniają. I weź tu dziecku zabroń i każ jeść obiad wspólnie przy stole w zamian. ;)

          Reply
  • Natalia
    Posted sierpień 26, 2014 at 14:34 | Permalink

    Tak sobie myślę, że przydałby się artykuł w prasie promujący podróżowanie z dziećmi bez współczesnych ,,wspomagaczy”:) U nas niezmiennie sprawdzały się zabawy w liczenie, w rymowanki, w zgadywanki, w wyrazy- kolejny miał się zaczynać na literę, na którą kończył się ostatni. O dziwo, te zabawy nudziły się dużo szybciej nam, niż naszemu żwawemu dziecku ( teraz 6, 5-letniemu). No i rozmowy ze współpasażerami- jakoś zawsze udawało się znaleźć kogoś, kto był im bardzo chętny:)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 27, 2014 at 10:44 | Permalink

      Cały ten temat się pojawił, bo zostałam właśnie przez tamten magazyn poproszona o tekst z moimi radami. No i napisałam. A w międzyczasie przeczytałam te inne :)

      Reply
      • Natalia
        Posted sierpień 27, 2014 at 15:48 | Permalink

        Może ich zamiarem było wzbudzić żywą dyskusję wśród czytelników;)?

        Reply
        • Anna Alboth
          Posted sierpień 27, 2014 at 20:19 | Permalink

          No to się udało :)

          Reply
  • Tabletowi rodzice
    Posted sierpień 26, 2014 at 17:37 | Permalink

    Szanowna Rodzino Podróżująca. Dziękujemy za zauważenie naszej relacji z podróży po Malezji ;) Nie zauważylibyśmy, że zauważyliście, gdyby nie nasza ulubiona Facebookowa Karuzela. A tu taka ożywiona dyskusja o nas, wyrodnych. Gratulujemy wam wspaniałego kontaktu z dziećmi i jedynego słusznego spojrzenia na ich wychowywanie. Cieszymy się, że tak cudownie i twórczo spędzacie razem czas. Na szczęście, świat stoi otworem również przed zwykłymi rodzicami, którzy – o zgrozo – mają czasami ochotę odpocząć od swojego dziecka.
    A tak swoją drogą, w każdym miejscu świata, oprócz zadęcia oraz znakomitego zdania na swój temat, przydaje się tez odrobina poczucia humoru. Życzymy Wam co najmniej tak wspaniałych wspomnień z Waszych podróży, jakie my mamy z naszych.
    Tabletowi rodzice pozdrawiają wszystkich świętych ;)
    Kasia, Mariusz & Agatka

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 26, 2014 at 18:52 | Permalink

      Dzięki za komentarz! Po prostu nie rzucajcie takich rad, bo ludzie, którzy nigdy w drodze nie byli, biorą to na serio! Miłego!

      Reply
    • ola
      Posted grudzień 15, 2014 at 19:25 | Permalink

      tabletowym rodzicom przydałoby się mniej wspomnianego zadęcia, a troszkę więcej zastanowienia, że może faktycznie coś jest nie tak z tą ich poradą ;) nie ma to jak lecieć pół świata z dzieciakiem, żeby potem zapitalać z tabletem :)

      Reply
  • Posted sierpień 26, 2014 at 21:42 | Permalink

    Masz dzieci wyjątkowo spokojne, to nie wiesz o czym piszesz. Czasem ma się albo dziecko zajęte tabletem, albo dziecko biegające po samolocie/pociągu i ciągłe uwagi pasażerów w stylu „ucisz pan to dziecko”. W samochodzie czy autokarze małe dzieci masakrycznie się nudzą. Co z tego, że dziecko zajmie się grą? Nie umrze od tego ;)
    Sama często przeglądam mejle i fb podczas podróży pociągiem, jak za bardzo trzęsie, żeby czytać książkę :) Moje dziecię niestety z tych z ADHD, jest spokojne tylko, gdy śpi. Nic jej nie uspokoi poza muzyką z telefonu (tabletu nie posiadamy ze strachu, że zniszczy). Taki lajf. Jak dzieci są starsze, łatwiej je zająć. Rejon 1-3 lata to masakra, poznawanie świata, otwieranie drzwi pociągu podczas jazdy, wbijanie do cudzych przedziałów, łażenie pod siedzeniami w samolocie, rzucanie się na talerz sąsiada podczas obiadu… mam wyliczać dalej? Zabranianie powyższych aktywności generuje ryk trąby jerychońskiej i wtedy współpasażerowie zaczynają żałować, że kazali nam ją uspokoić ;)

    Reply
    • Natalia
      Posted sierpień 27, 2014 at 06:30 | Permalink

      Lavinko, jeśli rzeczywiście istnieje wybór jedynie pomiędzy zajęciem się grą czy bajką na tablecie a ,, otwieraniem drzwi pociągu podczas jazdy, wbijaniem do cudzych przedziałów, łażeniem pod siedzeniami w samolocie, rzucaniem się na talerz sąsiada podczas obiadu…” to nie dziwi mnie, że wygrywa opcja numer jeden (!). Tylko co wówczas z pięknem wspólnego podróżowania? Czy ta seria zachowań kończy się na podróży czy może trwa cały czas? A może w domu łatwiej to znieść, bo nikt nie patrzy i nie zwraca uwagi?:) Sama urodziłam dziecko, które cechuje duża aktywność:) To, że rozsadza go energia i że ma problem z koncentracją uwagi udokumentowane zostało nawet przez profesjonalistę:) ( trochę przypadkowo, wczoraj miał wizytę u psychologa, abym go mogła uczyć sama w podróży). Ale wiesz co zauważyłam? Że kiedy ja i mąż ( dla mnie było to zawsze trudniejsze) jesteśmy po jego stronie, to wszyscy wokół ( rodzina czy przypadkowi współpasażerowie) też zaczynają go lubić! Razem z tą żywotnością ( muszą się ruszać dwa razy szybciej niż zazwyczaj) i otwartością. Mnie pomogły tu bardzo książki nt rodzicielstwa bliskości, które Ci z całego serca polecam! Z zawodu jestem pedagogiem i długi czas pozostawałam podatna na rady w stylu: ,,superniani”- jak se dziecko ustawisz, takie będziesz mieć;) Niestety, ten styl wychowania, pogłębiał tylko moją frustrację, bo moje dziecko nie chciało się stać zdyscyplinowane. No i ta jatka ze strony otoczenia- popatrz, coś za matka na głowę ci syn niedługo wejdzie:) A teraz wiem, że najważniejszy jest BLISKI KONTAKT. Więź, której nie zniszczy nic- ani nieodpowiednie zachowanie mojego syna, ani komentarze innych, ani jakieś moje własne chore ambicje czy nastawienie. Kocham go nad życie, kocham z nim rozmawiać, podróżować, bawić się:) A kiedy mam potrzebę pobyć sama, albo ponarzekać- to po prostu to robię. PS Tableta nie mam, a przez trzy lata życia na emigracji nie miałam też telewizora. Bajki oglądamy z komputera, często wspólnie:)

      Reply
      • Posted sierpień 27, 2014 at 10:08 | Permalink

        Moje dziecko bardzo lubi bliski kontakt. Jak jej na coś nie pozwalam, bije mnie z bardzo bliska pięściami (pomału to wyciszamy, ale jednak trzeba tu dużo pracy i cierpliwości, która z rodzicielstwem bliskości nie ma nic wspólnego). U nas to po prostu nie działa, dlatego staramy się jej na wszystko pozwalać i mamy łatkę rodziców, co bezstresowo wychowują dziecko. W sumie prawda. Rodzicielstwo bliskości u nas nie istnieje, dziecko nawet nie zasypia przytulając się do nas, bo tego nie lubi. Przytulać tak, ale wtedy gdy ona chce, a nie wtedy, gdy my chcemy. Chyba odreagowuje pierwszy rok życia, gdy głównie się uśmiechała i machała nóżkami i rączkami. Mnie to nie dziwi, wiem, jaka byłam w jej wieku, ale innym współpasażerom po prostu współczuję, energii ma za sto (które dziecko potrafi 50 razy zjechać z ogromnej zjeżdżalni raz za razem mając dwa lata, albo pójść na spacer trzy kilometry bez włażenia do wózka?) :) Zresztą moje dziecko dostało swój pierwszy dotykowy telefon, jak miało rok. Dzięki temu nie rozwaliła mojego, miała własny. Teraz wala się po kątach, znudził się po prostu. Z tabletem jest tak samo, będzie mieć, to się będzie bawić, potem w domu pewnie wymyśli inne zajęcia, ale ogół społeczeństwa oczywiście właściwie to oceni. Często w podróży elektroniczne bajery są taką chwilą oddechu dla rodziców, żeby mogli np. uważać na drodze (zwłaszcza jak rodzic podróżuje sam z dwójką dzieci i nie może dziecka w trakcie prowadzenia samochodu przytulać, bo jakby spowoduje wypadek), lub przez chwilę zebrać myśli i odpocząć. To, że dziecko zobaczymy z tabletem na mieście nie oznacza, że siedzi do niego przyklejone cały dzień. Czasem bywa na odwrót.

        BTW ja byłam dzieckiem przyklejonym do tv niemal całodobowo, też stare pierniki gadały, jakie to szkodliwe, nie zauważam w życiu dorosłym negatywnych skutków, tv w zasadzie nie oglądam (zazwyczaj dziecko sobie zażyczy bajkę na dvd), na reklamę jestem dość odporna.

        Zresztą jak sobie przypomnę, to u nas telefon jest wyjątkowo awaryjny i jednak częściej ganiamy za dzieckiem po pociągu/tramwaju/metrze. A w domu telewizor chodzi non stop, bo dziecko umie go sobie włączać (dvd też, nauczyła się mając rok). Z zewnątrz , na placu zabaw, tego nie widać, bo to się dzieje w czterech ścianach. Wyć mi się chce, bo ile można w kółko słyszeć lub widzieć kątem oka te same skecze kabaretu Potem, dzieci z Bullerbyn znam na pamięć i śpiewam piosenkę o kiełbasie po szwedzku, Pippi mamy 7 płyt… no ale dziecko sobie życzy, do wyboru to albo ryk, to wybieram rodzicielstwo bezstresowe czyli święty spokój, jak większość rodziców. Po prostu jako jedna z nielicznych się do tego otwarcie przyznaję, hi hi.

        A podróżować uwielbiam osobno. Dziecko podrzucam babci i wujkowi, a ja jadę na wycieczkę z Niemałżem. Razem też jeździmy, ale dużo rzadziej i nie nazwałabym tego wypoczynkiem, raczej ciężkim treningiem siłowym. Mała nie miała roku, a już zostawała bez nas na dłużej niż tydzień. Przeżyła. W listopadzie jedzie z babcią do Egiptu. Bez nas. Karmienie piersią też wspominam jako najgorsze 5 tygodni w moim życiu, na szczęście w mej rodzinie mleko od krowy służy dzieciom od pokoleń (tylko ja i brat byliśmy karmieni piersią, reszta butlą, już prababcia karmiła swoją jedynaczkę mączką nestle, wcześniej po prostu dawało się rozwodnione krowie lub kozie). Mimo kp kontakt z mamą mam gorzej niż średni, a dzieciństwo wspominam jak wielką walkę, głównie o dostęp do telewizora. Więc może takie geny, co zamiast bliskości w kurnej chacie wolą postęp i elektronikę. Większość rodziny zajmuje się komputerami czy informatyką. Nawet moja babcia urodzona w 1930 umiała obsługiwać komputer bez problemu i bardzo lubiła na nim grać (wnusio dostarczał, co chciała). :)

        Reply
  • Posted sierpień 27, 2014 at 08:24 | Permalink

    To i ja dopiszę, że się zgadzam. Bo czemu by nie.
    Jak mój Klusek był malutki, to mówiłam, że do trzech lat nie będzie telewizji. Trzy lata właśnie będzie kończył, a ja w dalszym ciągu nie wyobrażam sobie „zapewniania sobie spokoju” sadzaniem dziecka przed telewizor.
    Może to po prostu kwestia przyzwyczajenia. Bo jak rodzic uwierzy, że dziecko musi mieć bajki, tablet i komputer to już później odruchowo się dziecko do tego wysyła. A jak dziecko przez trzy lata ma inne zajęcia, to w chwili nudy telewizor nawet na myśl nie przychodzi. Przynajmniej ja tak mam.

    Pozdrawiam i dziękuję za świetny blog :)

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 27, 2014 at 08:29 | Permalink

      „Bo jak rodzic uwierzy” – no właśnie!! Kluczowa sprawa. A jeśli nie jeździł daleko z dzieckiem, a chce i poczyta takie porady tych, co podrózują – to uwierzy, że tablet to mus i inaczej się nie da.

      Dzięki! Pozdrowienia!

      Reply
    • Posted sierpień 27, 2014 at 10:20 | Permalink

      Ale jakie „wierzy”. Jeśli w domu jest działający telewizor, to dziecko wcześniej czy później samo go sobie włączy. Ja w ogóle nie oglądam tv, w domu stał telewizor babci, odkąd Klusię się urodziło, przez pierwszy rok nikt nie włączył go ani razu. Filmy i tak oglądaliśmy na komputerze, jak mała spała, bo ma lepsze głośniki. I co? I pstro, kiedyś dziecko podpatrzyło przycisk obok czerwonej diody i następny rok telewizja chodzi non stop. Moja wiara lub niewiara nie ma tu nic do rzeczy. Po prostu zaakceptowałam to i się nie stresuję.

      Zresztą jakbyście zrobiły badania i spytały ludzi, czy akceptują tv, tablety i komórki u dzieci i młodzieży, to większość powiedziałaby, że nie. A w pytanie o klapsy większość odpowiedziałaby tak, choć to o niebo gorsze. :)

      Reply
      • Anka
        Posted sierpień 27, 2014 at 13:50 | Permalink

        Lavinka, ja mam dziecko z adhd, ale niektóre Twoje zdania mnie, nie obraź się, dziwią. TV non stop i się tym nie przejmujesz? Komórka od kiedy Twe dziecię miało rok (czy ja coś źle zrozumiałam?)? Kurcze, oprócz złych nawyków to jest zwyczajnie szkodliwe dla mózgu (dla wszystkich, a w szczególności dzieci; szwagier neurolog potwierdza).
        Jak dla mnie we wszystkim trzeba mieć umiar. Czyli nie robić z zakazów religii (zła tv, komórki, te szkodliwe słodycze itd), ale też być czujnym i uważnym rodzicem.
        Jedna kwestia, Lavinka, przy czym zaznaczam, że nie uwzięłam się na Ciebie, choć pewnie się na mnie obrazisz i już się boję co, odpiszesz. ;-) Z tego, co piszesz, chyba warto by się przejść z córką do psychologa. Za dużo tej energii i wrzasków. Wiem, co piszę. Może integracja sensoryczna by się przydała. Pomyśl. Żeby potem zbyt wiele problemów Wam się nie nawarstwiło.

        Reply
        • Posted sierpień 27, 2014 at 15:06 | Permalink

          W ogóle się nie przejmuję, bo wychowałam się w domu, w którym telewizor chodził całodobowo, Ty pewnie też i obie przeżyłyśmy. Zauważ, że to nie leci telewizja, tylko najczęściej bajki z dvd, bo dla mojego dziecięcia zwykłe kreskówki dla dzieci to nuda straszna. :)

          BTW to o czym napisałam, to są momenty. Jak jest tv włączone to nie wrzeszczy, w ogóle jak się robi to co ona chce, to jest najgrzeczniejszym i najukochańszym aniołkiem na świecie. Typowy bunt dwulatka, ot co. Wiesz jaki ryk generuje zabranie jej z placu zabaw do domu? Po dwóch godzinach? Nawet na wyłączenie tv tak nie reaguje. To co, mam jej na dwór nie wyprowadzać, bo ryczy jakby ją zarzynali, jak z niego wraca? Nawet jak na placu spędzi pół dnia? :)

          Reply
          • mej
            Posted wrzesień 3, 2014 at 19:16 | Permalink

            lavinka, a czy Ty zdajesz sobie sprawę,że oglądanie TV bez ograniczeń, tablet, smartfon itp. potęgują zachowania ‚ADHD u dzieci?
            Poza tym pisałaś gdzieś powyżej, ‚że starsze dziecko łatwiej zająć czymś innym’. Masz takie na wychowaniu? Im starsze tym trudniej, zwłaszcza jeśli się przyzwyczai…

          • Posted wrzesień 3, 2014 at 19:26 | Permalink

            Zdaję sobie sprawę, że nawet twórca pojęcia ADHD się z tego pomału wycofuje.
            BTW jak na dziecko przyklejone do telewizora, miałam nadzwyczaj dobre stopnie w podstawówce (zawsze czerwony pasek), byłam stawiana za wzór innych (jakie zdolne, poważne i dojrzałe dziecko!) i nie nazwałabym się osobą nadpobudliwą.
            Moje dziecko ogląda tv, kiedy chce, ale jak tak na spokojnie policzyć, ile tego jest, to głównie poranki, bo potem jest na kilkugodzinnym spacerze, potem śpi, potem tv podczas obiadu, potem znów jest na dworze, potem wraca, tv w przelocie po kąpieli i idzie spać. Więc zapewne nie ogląda więcej bajek niż inne dzieci. Tylko że ja jej tego nie zabraniam, bo wiem jak pozytywny wpływ na mnie miały filmy, programy przyrodnicze i ogólnonaukowe. Tak jak widzę, jak pozytywny wpływ ma na mnie komputer i smartfon. Tak, pozytywny, a nie negatywny. Myślę, że we wszystkim trzeba szukać rozsądku. Dawkowanie dziecku używania tv czy komputera rodzi chore zachowania, dzieciak np. robi wszystko, byleby bajkę obejrzeć. Albo zachowuje się tak czy tak, byleby nie dostać kary (szlaban na tv), a nie dlatego, że to właściwe. Co oczywiście potem rodzi problemy emocjonalne w liceum i na studiach, gdy „nagle” okazuje się, że szlaban nie działa, a delikwent nie potrafi zrobić kroku bez komórki. Nie dziwota, jak przez całe dzieciństwo musiał o nią walczyć.

  • dorota
    Posted sierpień 27, 2014 at 10:48 | Permalink

    Żyjemy w czasach, gdzie dziecko od 3 roku życia jest prowadzane na angielski/ tańce/ muzykę/ basen. Rozwiązuje od małego problemy idąc za schematem z podręcznika. Zapycha w międzyczasie mózg grami z tabletu itp (bo jak wiadomo, tak jest prościej, niż z dzieckiem posiedzieć). A potem (historia znajomej przedszkolanki) jak dziecko dostaje białą kartkę i kredki to przeżywa szok „Ale jak to, narysować CO CHCĘ? tak można?”. Przepraszam nieskładne pisanie, ale to „zapewnianie spokoju” mnie przeraża. A ja jeszcze dziecka nie planuję nawet… Nie chcę być takim rodzicem.

    Reply
    • Posted sierpień 27, 2014 at 10:57 | Permalink

      Moje dziecko rysuje oglądając telewizję, jak ja w jej wieku, na szczęście, uff ;) I zawsze mnie wkurzało na przedszkolnych zajęciach plastycznych (szkolnych zresztą też), że mi nie pozwalano rysować tego, co chciałam i tak jak chciałam. Zawsze trzeba było na temat. Mama zabrała mnie z nich po kilku miesiącach, bo upiornie się nudziłam (nawet drzewa nie mogłam narysować po swojemu, bo pani mi pokazywała, że powinnam robić to tak jak inne dzieci). Więc zdziwienie dziecka, że ma rysować to co chce, nie musi być spowodowane tabletem, ale poprzednimi paniami od rysunku :)

      Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 27, 2014 at 13:27 | Permalink

      Dorota, ja się bardzo cieszę z tego, że u nas jest gdzieś pomiędzy: dzień wypełniony zajęciami i dziecko ciągle pyta mamy: co teraz robimy, w co teraz się bawimy (bo umieją same) a „samo sobie włączyło telewizor”. Nie mówię, ze wiem najlepiej, jak być powinno. Ale wierzę, ze są rzeczy obiektywnie lepsze i gorsze, i dla mnie dziecko bijące mamę, rozwalony telefon, walający się po kątach albo zdanie „dziecko sobie życzy, do wyboru to albo ryk” jest gorsze niż to, co mam. I juz i się cieszę i sobie będę na swoim blogu o tym pisać.

      Reply
    • Bożka
      Posted wrzesień 2, 2014 at 20:17 | Permalink

      Ale jakie w ogóle „samo sobie włączyło”? „Nuda”? Jak ktoś przy mojej 7mio letniej córce mówi, że się nudzi to Ona na to odpala „Mądrzy ludzie się nie nudzą”.Chyba właśnie dlatego, że w okresie sięgania po pilota z uporem maniaka powtarzaliśmy „nie wolno, nie wolno…” i któregoś pięknego dnia ominęła go bez zainteresowania. Mamy tv w domu i owszem, nawet w każdym pomieszczeniu, ale nie gra on bezmyślnie. Jeśli coś oglądamy, to jest to kanał/program który możemy oglądać całą rodziną! TV roi się od takich rozwiązań, National Geographic, Animal Planet itp. 5cio letnie dziecko wiedziało co to jest Baribal i gdzie występuje a niedawno powiedziała, że „jest zafascynowania Michaelem Jacksonem ( ze wzgl. na swoją twórczość) i Józefem Piłsudskim! I kurna chata, naprawdę nie jestem sfiksowaną ecomamą, mam konto na „fejsie” i tel dotykowy (bo ma zajefajny aparat)! Po prostu sama wychowując się w czasach bez tabletów i srajfonów pokazuję córce (i synowi 10mies), że tak można. Koleżanki mojej córki na 6te urodziny podostawały „ajpady” i komórki, a moje dziecko samo stwierdziło, że jej to niepotrzebne. Na dobranoc zamiast oglądać „monster high” (o zgrozo!) woli posłuchać bajek z winyli i kształtować swoją wyobraźnię! I naprawdę nie kosztowało mnie (nas) wiele wysiłku, żeby tak właśnie było! Po prostu, żyjemy.

      Reply
      • Posted wrzesień 2, 2014 at 20:44 | Permalink

        Jak to jak. Podeszło do telewizora i sobie włączyło. Nie z nudów, ale dlatego, że chciało. I ja to rozumiem. Też mogłabym robić w ciągu dnia wiele zajmujących i kreatywnych rzeczy, ale zamiast tego oglądam sobie cudze zdjęcia na instagramie. Nie dlatego, że granie w Chińczyka lub gotowanie jest nudne, albo nie mam innych rzeczy do wyboru. Ja po prostu lubię oglądać zdjęcia na insta i z tego samego powodu kochałam telewizję za młodu. A teraz z tego samego powodu jej nienawidzę, bo przygotowane są dla osoby o umyśle ameby i nikt przy zdrowych zmysłach nie jest w stanie oglądac ramówki, która jest gorsza jakościowo od reklam. Nawet moje dziecko to dostrzega i nie chce oglądać programów telewizyjnych, tylko wybiera „stare” ekranizacje powieści Astrid Lingren, czy programy kabaretu Potem, wreszcie sortowanie tańcami węgierskimi na jutubie, woli nawet Allo Allo niż typową kreskówkę z Mini-mini. Nawet paroletnie dzieci mają gust. U starszaków to co innego, trzeba oglądać niektóre programy, trzeba grać w niektóre gry – by nie być wykluczonym społecznie w klasie czy na podwórku. To także trzeba zrozumieć i zaakceptować. Poza tym analogowy czas spędzony z rodzicami w pewnym wieku przestaje być fajny, a zaczyna być nudny sam w sobie. Tak zaczyna się dorastanie ;)

        Reply
        • Posted wrzesień 2, 2014 at 20:46 | Permalink

          Eee, Lindgren miało być. I „bo programy przygotowane są dla”

          Reply
  • Posted sierpień 27, 2014 at 12:52 | Permalink

    Taka sytuacja:
    Jesteśmy we 3 dzieciate pary w restauracji. Przyszło jedzenie – jeden z tatusiów (syn ma 2,5) wyciąga swojego wielgaśnego smartfona i mówi do nas (Zuzia ma 10 mies.) „już niedługo to będzie Wasz najlepszy przyjaciel” a zwłaszcza podczas jedzenia.
    Cholera myślę sobie!:(

    Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 27, 2014 at 13:34 | Permalink

      Piękne w zyciu jest to, ze to Wasz wybór. Chcecie przyjaciela smarfona (dla siebie, przy kolacji, w łózku, dla dziecka) – będziecie go mieć. Nie chcecie – nikt Wam nie wmówi, że trzeba. My lubimy z naszymi dziećmi jeść razem, nie obok siebie…

      Reply
      • Bożka
        Posted wrzesień 2, 2014 at 19:56 | Permalink

        DOKŁADNIE!!!!

        Reply
  • Posted sierpień 27, 2014 at 18:17 | Permalink

    Widziałem tą samą ankietę, co Ty Aniu. No cóż, wszechmocne macki marketingu robią co mogą, aby sprzedać i zarobić, ściągając nowych klientów. Może będzie to zbyt ostry komentarz, ale… Moim zdaniem ludzie są po prostu głupi. Jak widzę w jaki sposób firmy mamią ludzi przekazem, jakie bzdury wypisują w reklamach, to bebechy mi się przewracają. A ludzie? Ludzie nie myślą, bo z natury (jak to sama napisałaś), są po prostu leniwi. Wszyscy są zabiegani, zaganiani, mają różne problemy. Ale (tak mi się wydaje) chwila refleksji nie boli. A może jednak. Niechaj komentarzem do całej sytuacji, będzie dialog z moją teściową.

    Nie mamy w domu telewizji, ale jako marketingowiec z zawodu i powołania, choć od czasu do czasu staram się włączyć to lub tamto i zobaczyć co w trawie piszczy. Będąc na obiedzie u rodziców Kamili włączyłem sobie (do zupki, a jakże) jeden z kanałów informacyjnych. Tak oglądam i oglądam, aż w końcu trafiłem na blok reklamowy.

    W czasie kilku minut zobaczyłem ileś tam reklam. Tak siedzę, patrzę i oczom nie wierzę. Gdzieś w połowie, między reklamą kawy rozpuszczalnej jak od baristy, prawdziwego kremu w proszku do karpatki, a proszkiem, który wybiela wszystko jak leci, wchodzi do kuchni moja teściowa.

    Mamo – pytam – powiedz mi, na kogo działają te reklamy? – zapytałem
    Na debili – usłyszałem odpowiedź.

    Bez komentarza.

    Reply
    • Posted sierpień 27, 2014 at 18:19 | Permalink

      Miało być artykuł, nie ankietę…

      Reply
    • Anna Alboth
      Posted sierpień 27, 2014 at 20:13 | Permalink

      Dzięki za komentarz! Tylko żeby to była normalna reklama, a nie takie kurcze rady ekspertów (natknęłam się na to, bo miałam napisać rady do tego samego działu, kolejnego numeru). Ale myślę, ze wypowiedź autorki rady (parę komentarzy w górę) mówi sama za siebie..

      Cieszę się, ze choć chyba trochę się róznimy od Was (http://www.slowdaylong.pl/), to jakieś takie podstawowe podejście nas łączy! Buziaki!

      Reply
      • Posted sierpień 31, 2014 at 20:06 | Permalink

        No tak… my jesteśmy mniej „hardcore’owi”, ale to z powodu mojej nerwicy natręctw :)

        Reply
  • Posted sierpień 28, 2014 at 09:02 | Permalink

    Jest to bardzo przygnębiający obraz współczesności. Rodzice ułatwiają sobie proces wychowawczy „wyłączając” dzieci w dogodnych dla nich momentach. Ciężko się pogodzić z tym faktem, ale może pora zacząć uświadamiać rodzicieli, że nie tędy droga. Może to wynika z nieświadomości konsekwencji jakie niesie za sobą takie działanie?

    Reply
  • Posted sierpień 28, 2014 at 12:22 | Permalink

    P O P I E R A M (Y) :)
    Bardzo podoba mi się Wasze podejście.
    Jest szansa na budowanie relacji to warto z niej skorzystać.
    Laptop, tablet, smartfon czy cokolwiek co przykuwa uwagę do siebie nie powinno zastępować drugiego człowieka.

    Reply
  • mej
    Posted sierpień 28, 2014 at 21:12 | Permalink

    Hej. Oczywiście zgadzam się z Tobą. Znam takich co nie zmienią dziecku pieluszki bez bajki na smartfonie…

    Reply
  • Joanna
    Posted sierpień 31, 2014 at 10:48 | Permalink

    Ja też się wychowałam z telewizorem, ale najlepsze co mogło mi się za dzieciaka trafić, to brak prądu (na wsi kilka do kilkunastu razy w roku nawet) – to wtedy rodzice się mobilizowali i były gry, zabawy, karty (no hazard pełną gębą!), kalambury, historyczne opowieści… No bajka po prostu! Najlepsze chwile :)

    Reply
    • Posted sierpień 31, 2014 at 12:46 | Permalink

      Ja miewałam kolonie bez telewizora. Po trzech tygodniach układania pasjansów i grania w cywilizację na klęczkach wracałam do domu wielbiąc mojego czarno-białego neptuna odbierającego tylko parę kanałów (nie mieliśmy satelity). Potem przez parę tygodni oglądałam wszystko, całą ramówkę od rana do nocy, tak byłam wyposzczona. Chyba jestem z następnego pokolenia. Nie potrafię pojąć, jak osoba w moim wieku (pod 40tkę) nie potrafi wysłać mejla czy zrobić przelewu, czy nie mieć konta na fejsie (ale jak to?) za to bardzo rozumiem dzieciaki robiące sobie selfie i puszczające to na insta ;)

      Reply
  • Anka
    Posted wrzesień 2, 2014 at 14:53 | Permalink

    Hm, problem ważki i pewnie ile modeli rodzin tyle zdań (czasem odrębnych w ramach jednej rodziny). Nasi odkryli tablety w wieku lat sześciu i się zaczęło. Bywa to pomocne (zwłaszcza na długich całodziennych transferach autem) ale pilnować się trzeba. Odciąć tak zupełnie w pewnym wieku się nie da, bo:
    a. trudno nie wiedzieć o czym cała klasa (chłopaków) gada, gdy ustalają jakie będą im potrzebne moby na Minecrafcie.
    b. jest to jakiś rodzaj socjalizacji (bo np. moi włączają do tego skype i wraz z kumplami w sieci razem budują wyspę by potem zrobić teleport do enderdragona – ale nie pytajcie co do dokładnie jest :)
    c. ciężko odmówić dziecku dostepu do kompa, gdy samemu się na kompie pracuje i one to na co dzień widzą.

    Jasne,że trzeba limitować godziny grania, pilnować by czas on-line nie zmienił dziecka w białkową przystawkę do sprzętu, ale tak zupełnie od tego uciec się nie da na pewnym etapie. Dało mi do myślenia, gdy znajoma mama zrobiła szlaban na tydzień synowi (1 klasa gimnazjum) i w ciągu tygodnia stał się w klasie cyfrowym outsiderem – bo spora część życia towarzyskiego kwitła w sieci a on jeden był z tego wykluczony. Więc to jest takie nasze rodzicielskie nieustające chodzenie po linie – gdzie stawiać granice.
    Ale rozumiem zarówno obie strony barykady bo po obu bywam obecnie równie często :)

    Reply
  • Ania
    Posted wrzesień 3, 2014 at 09:40 | Permalink

    O kurcze… ta dyskusja zaczyna troche przypominac jakas chora licytacje pt. kto mial lepsze dziecinstwo i lepiej wychowuje swoje dzieci. Ktos kto sie urodzil na pustyni nie zrozumie tego z wielkiego miasta i odwrotnie. To nie jest tak, ze ten kto sie wychowal z telewizorem, komputerem itp. jest lepszy niz ten ktory musial (stety badz niestety, zalezy kto i jak na to patrzy) puszczac wodze swej fantazji. Albo ten kto nie ma konta na fejsie w wieku 40 lat i nie umie zrobic przelewu jest jakims zacofanym glupkiem. Po prostu nie czuje takiej potrzeby i juz (bo zawsze moglby sie nauczyc, ale po co, jesli nie jest mu to potrzebne i jest szczesliwy bez). Stara zlota zasada nieprzeginania paly mowi, ze pala ma stac prosto i nie powinna byc przegieta ani w jedna ani w druga strone. I tyle w temacie…

    Reply
    • Posted wrzesień 3, 2014 at 09:53 | Permalink

      No przecież. Dla mnie zdecydowanie głupsze jest puszczanie dziecku bajki w nagrodę, że zjadło obiad, albo za karę nie puszczanie, bo było „niegrzeczne”. Niemniej badania pokazują, że ludzie grający w gry komputerowe, zwłaszcza te sieciowe, mają lepszy refleks i umieją podejmować szybciej i lepiej decyzje w sytuacjach stresowych, gdy brak czasu. Co prawda gorzej im idą wycinanki, wyklejanie z plasteliny i inne „prace podobno kreatywne” ale na przykład, gdy nigdy nie umiałam pokolorować obrazka, zawsze wyłaziłam poza ramki – nie przeszkodziło mi to jednak dostać dużo punktów na egzaminie z rysunku na architekturę i dostać się tam za pierwszym razem, mimo przyklejenia do komputera i gier w okresie liceum, nie miałam własnego tylko siedziałam u mamy w pracy). Moja kreatywność na tym także nie ucierpiała. :) Mnie chodzi o to, że zabranianie dziecku tabletu i tv, a wciskanie go w gry analogowe nie jest z gruntu dobre, ani złe, ale na pewno nie sprawi, że dzieciństwo będzie lepsze. Będzie bardziej odcięte od technologii w imię idei. Ja jednak wolę praktykę. Każde pokolenie ma swoje dzieciństwo, nie można warunkować że te z tabletu jest gorsze i na pewno dzieci tabletowe wyrosną na matoły. To zależy od nich samych i od ich rodziców, a nie od dostępu do technologii. Teraz się często zwala winę na tablety, wcześniej zwalało się na telewizję, jeszcze wcześniej na kino, a kilkaset lat temu młodzież była głupia i rozwydrzona dlatego, że często chodziła na „głupie przedstawienia w teatrze i kto to słyszał” :)

      Reply
  • Posted wrzesień 14, 2014 at 20:42 | Permalink

    Łał, ale dyskusja:) a chyba chodziło tylko o to, żeby nie sprzedawać takich patentów na „udany urlop” Kajtek oglądał bajki na ipodzie, gdy dłuźej jeździliśmy rowerami, a nie kumał jeszcze zabaw śpiewanych, mówionych itp. (Ot taki minus przyczepki rowerowej) ale zauwazyliśmy, że zaxzyna się nerwowo zachowywać, po prostu się chłopak uzależnił (mial wtedy jakieś 2 lata). Powiedzieliśmy dość. Bajki owszem ogląda, ale ograniczoną ilość, a w drodze już mu się nawet nie chce, bo tyle dzieje się dookoła. Siostra rośnie i myślę, że w dwójkę bedzie im z pewnością raźniej, nawet przy dlugich, rowerowych trasach:)
    Bardzo mądry wpis!

    Reply
  • Posted wrzesień 17, 2014 at 09:16 | Permalink

    Ja bardzo nie lubię, kiedy nasza starsza córka chce oglądać bajki na tablecie lub grać w gry w czasie, kiedy może robić dużo ciekawsze i bardziej kreatywne rzeczy. Ale jednak zdarza się, że to urządzenie jest wybawieniem – kiedy muszę zająć się młodszym, kiedy sama muszę popracować i brak mi pomysłów na samodzielną zabawę dla córki.
    W podróży – tablet dostała do samochodu po raz pierwszy w tym roku mając 4.5 roku, na ponad 7h trasę. Na zwykłe wycieczki nie przyszłoby mi na myśl go brać, bo wycieczki mają być odpoczynkiem od komputerów, smartfonów i innych urządzeń :)

    Reply
  • Malwina
    Posted październik 1, 2014 at 10:55 | Permalink

    Dziwie sie, ze ten tekst ukazal sie w wysokich obcasach, jest slaby wedlug mnie i pokazuje tablety jako samo zlo, zreszta, w komentarzach na stronie wysokich obcasow glosy sa raczej negatywne i podobne do mojego odbioru tekstu. Owszem przy wspolnej zabawie, na lodach czy rodzinnym posilku ipad to lekka przesada, ale w wielogodzinnej podrozy, gdy dziecko chce odpoczac i rodzic, co w tym zlego?tablet to nie tylko glupie gry i bajki, ale przepieknie edytowane ksiazki multimedialne, programy edukacyjne, programy do nauki czytania i pisania poprzez zabawe i wiel wiele innych. To nie tylko pomiot szatana ale tez zdobycz techniki, z ktorego dzieci, przy madrej dystrybucji rodzicow moga wiele wyniesc. Plytki tekst, nieprzemyslany i troche pod publiczke, ot zeby kij w mrowisko wlozyc i wiecej komentujacych przyciagnac.

    Reply
    • Posted październik 12, 2014 at 21:01 | Permalink

      Bo gdy rodzicom się nie chce, szukają usprawiedliwień dla samych siebie, stad te negatywne komentarze, nie oszukujmy się, tablet w 99% nie wzbogaci kreatywności dzieci, ale najistotniejsze jest to, że tablet nie wzmocni wiezi między dziećmi i rodzicami.

      Reply
      • Posted kwiecień 14, 2015 at 13:34 | Permalink

        No nie wiem, komórka i internet bardzo zbliżają mnie i Niemałża, czasem piszemy do siebie mejle, pożyczamy książki (bo na komórce i tablecie można czytać książki w formacie cyfrowym), wreszcie na komórce można oglądać filmy czy słuchać muzyki (czekam na argument, że słuchanie muzyki i oglądanie filmów nie zbliża ludzi). Moim zdaniem wszystko zależy od umiaru w korzystaniu z elektroniki. Zresztą ostatnio wydarzyła się zbawna sytuacja, moje dziecię weszło w ryk po wejściu do pociagu, dziwna sprawa, bo ona lubi jeździć pociągami i chyba chodziło o to, że ona chciała jechać innym, a wsiadłyśmy do tego, no i dałam jej swój telefon, żeby się zamknęła. Okoliczni pasażerowie mieli zmieszane miny, bo oscylowali pomiędzy uczuciami „jak dobrze, że to dziecko się zamknęło wreszcie” po „ale Ci rodzice faszerują dziecko smartfonami tabletami” i chyba nie mogli się zdecydować, co wolą, ryk czy ciszę z elektroniką. ;) Mam zawsze ze sobą zestaw kryzysowy pt. książeczka, jedzenie i picie, ale czasem jedyny sposób to komórek. Dziecię sobie obejrzy moje obrazki na instagramie lub puści piosenkę o pięciu palcach po angielsku i czas jakoś leci. Gorzej w metrze, bo tu nie ma zasięgu netu… i nagle okazuje się, że książeczka z naklejkami robi się ciekawsza wobec nieładującej się jutuby. Czyli można i tak i tak. Internet uzależnia, jak się ma tego świadomość, to łatwiej nauczyć dziecko z tego korzystać i szukac alternatyw. Ale umówmy się, czasem Angry Birds wygrywa ze wszystkim. BTW dzięki jednej apce na komórkę z odgłosami zwierząt moje dziecię wreszcie się przełamało i zaczęło kota nazywac meow-meow a ostatnio nawet kot/kotin. Żadne wspólne zabawy z nazywaniem zabawek i rysowaniem i książkami tego nie dały, a ta apka tak. No jakoś obraz/dźwięk z elektroniki trafia do mego dziecięcia bardziej.

        Wiesz, mnie to w ogóle bawi, że ludzie przyklejeni do telewizorów i komputerów krytykują innych za to, że pozwalają dzieciom grać i korzystać ze smarfonów. Na kilometr pachnie hipokryzją.

        Reply
  • Posted październik 12, 2014 at 20:54 | Permalink

    Bardzo mądrze piszesz, mnie też strzela gdy widzę, jak rodzice żyją obok swoich dzieci, nowoczesne samotne rodziny

    Reply
  • Magda DembińśŻa
    Posted kwiecień 14, 2015 at 12:50 | Permalink

    zauważyłam jakiś czas temu sporą grupę rodziców,którzy maja dzieci chyba tylko dlatego że tak jest po prostu zwyczajowo przyjęte.Opieke nad dziećmi pełnią szkoły,przedszkola,po południami,kluby,kursy,szkółki i itd itp a wieczorem,tablet.tv,komputer.Cała grupa rodziców,która twierdzi,że tyra żeby ich dzieci miały lepiej,niż oni kiedys. Czy dziecko będzie szczęśliwsze mając najnowszego Iphona,komputer,ciuch?Czasem mam wrażenie,że im nie che sie zajmować,spędzać czasu z własnymi dziećmi. Niekiedy też NIE CHCE mi sie bawić z córeczkami,mam dosyć,ale to sa chwile,które szybko mijają i pamiętam,że najcenniejszą rzecza jaka moge dziecku dac jest mój czas i moja uwaga.

    Reply

Post a Reply to Anna Alboth Anuluj pisanie odpowiedzi

Your email is kept private. Required fields are marked *